czwartek, 30 sierpnia 2012

W ciąży Ona rozkwita (na twarzy)

Ona w ciąży rozkwita. Każdego dnia! Na twarzy. Do-słow-nie!

Świeże pączki pojawiają się regularnie to na czole, to na brodzie. Na poliku też czasem wyskoczą, o już nosie nie wspominając nawet.

Dlatego kiedy Ona słyszy życzliwe: "Wyglądasz kwitnąco!", zapala Jej się czerwona lampka, która tylko na chwilę przysłania nowego pryszcza na twarzy. Ona czuje się jak nastolatka, ale wyjątkowo nie ma w tym nic dobrego. Najpierw nakłada na buzię tonę specyfików przeciwtrądzikowych - robi peeling, nakłada maskę, skórę tonizuje, nawilża, a na koniec i tak, wyciska krosty, choć wie, że nie wolno. Potem tapetą nieudolnie próbuje zasłonić niedoskonałości jak przed pójściem na szkolną dyskotekę.

- To minie - zapewnia Ją dermatolog.
- Hormony szaleją - kwituje Gin.
- Jak nic będzie dziewczynka - podsumowuje Jej Brat.

środa, 29 sierpnia 2012

Ciąża - wymarzony stan!

Ona od lat jest pod kontrolą endokrynologa. Konowała, który Jej tarczycę doprowadził do fatalnego stanu, zamieniła na fachową specjalistkę, która dba o Nią jak nikt. Bez dopłaty.

Endo jakieś trzy tygodnie przed tym, gdy Ona i On dowiedzieli się, że dołączyli do programu powiększania populacji, poinformowała Ich realnie o szansach na dziecko. Wiadomość nie była Im w smak.

Przy hashimoto, które Ona od lat leczy, o 30% spada szansa na zajście w ciążę, a dodatkowo przy Jej uaktywnionych, wrednych przeciwciałach ryzyko utraty dziecka jest duże. 

Jest? Było? Ciągle jest, ale Ona stara się patrzeć na to optymistycznie. W lepszy jeszcze nastrój wprowadziły Ją ostatnie wyniki.

- Pięknie! Wyniki są cudowne! - wykrzyknęła Endo na ich widok. - Jest pani chodzącym ideałem.
- Choć w tej dziedzinie - skomentowała Ona, ale też nie kryła radości. - Dba pani o siebie? Wzięła pani to zwolnienie, które zaleciłam?
- Tak, dwa tygodnie - Ona odparła.
- Szkoda, że tylko, ale już wiemy, skąd te wspaniałe wyniki - zaśmiała się Endo. - A ile pani przybrała?
- Trzy zrzuciłam, niecałe dwa przybrałam, więc jest i tak jeden na minusie. 
- Widzę, że ciąża to dla pani wymarzony stan: dobrze działa na sylwetkę i piękne wyniki. Tak trzymać!

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Pojedziemy do Rygi...

Razem z dobrym nastrojem drugi trymestr powitał Ją okropnym bólem głowy. Rozpoczynał się z rana - tuż po przebudzeniu. Nie działała na niego poranna kawa, która zazwyczaj stawiała Ją na nogi. Nie pomagał poranny spacer w stronę fabryki, ani regularne zaspokajanie głodu w postaci pysznych, przygotowanych przez Niego przekąsek. Ratunkiem nie była też przerwa w pracy, kilka odprężających ćwiczeń w.. toalecie ani nawet wizja relaksującego wieczoru.

Ból nasilał się ok. godz. 13. O 14 było już trudno wytrzymać i skupić się na codziennych fabrykowych obowiązkach. Powrót do domu też nie dawał ukojenia - przecież zniknęła wielka chęć na drzemkę gdzie popadnie - z naciskiem na padnie na autobusową szybę czy sąsiada z fotela obok.

Obiad i strzelana dramatycznie, pełna nadziei mała kawa też nie pomagała. Ratunkiem miało okazać się popołudniowe leżakowanie z zimnym kompresem na głowie.

Więc Ona leżała. I ból też leżał. Dzielnie Jej towarzyszył - nie mijał.

Po dwóch tygodniach nieprzerwanego bólu głowy obejmującego już sztywniejące karczycho i dołujący nastrój, Ona wreszcie sięgnęła po pół tabletki paracetamolu.
- Takim stanem maluchowi nie pomogę - pomyślała, a pół tabletki po czterech miesiącach aptecznego postu chyba raczej szybko zadziała niż zaszkodzi - pomyślała.

Nie mięły dwie godziny, gdy Ona doczekała się pierwszego ciążowego rigoletto. Nie porannych a prawie nocnych nudności i drogi do Rygi trwającej prawie tyle co ta wyznaczona przez Google Maps. Tabletka? Zmęczenie? Ból głowy? To był znak, że Ona potrzebuje wolnego. I wolne przyszło. Po kolejnym tygodniu ból głowy zniknął.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Do pochwy? Do dupy!

Ona od początku ciąży przyjmuje luteinę: jajo dobrze ma się zagnieździć, bóle brzucha mają ustąpić, a ciąża - dać się donosić.

Okazało się to dla Niej trudniejsze niż myślała. Kto wymyślił dopochwowe przyjmowanie tabletek? Chyba jakiś vaginocentrycznie myślący naukowiec płci męskiej. I choć nikt nie musiał Jej przekonywać, jak ważna jest to terapia i dla Malucha, i dla Niej, Ona co rano i co wieczór przeżywała katusze. Trzy tygodnie zajęło Jej przestawienie się na codzienny tryb porannego i wieczornego zakorkowywania się.

- Ktoś, kto wymyśli dopochwową luteinę przyjmowaną doustnie, powinien dostać Nobla - Ona poskarżyła się Ginowi.
- Aż tak źle?
- Te tabletki są do... - Ona wymamrotała podłamana.
- Do dupy? - dopytał ze zrozumieniem doktor. - Prawie, prawda?

piątek, 24 sierpnia 2012

Drugi trymestr - powrót energii

Nadejście drugiego trymestru Ona powitała z rozkoszą.

Poza kalendarzem zwiastowało go niepozorne popołudnie bez obezwładniającej senności. Ona brak snu zrzuciła to na karb wielu zajęć, które podrzemać Jej nie pozwoliły. Jednak gdy sytuacja powtórzyła się następnego dnia, a do tego doszedł jeszcze apetyt na kolację, wiedziała, że będzie już tylko lepiej: bez nerwowego sprawdzania: krwawię/nie krwawię, bez: brzuch boli/boli mocniej, bez: niedobrze mi/nie mam apetytu, bez: świat mnie wkurza/denerwuje.

Ukoronowaniem był "Poranek dla domu": ścieranie kurzu, mycie podłóg, odkurzanie, wyszorowana łazienka, odgruzowany balkon, dwa prania i prasowanie. Z werwą, uśmiechem i: może jeszcze coś by tu zrobić?

Kto by pomyślał, że właśnie wtedy rozpocznie się największa nagonka rodzinna: "nie podnoś" , "ja wezmę", "odpocznij", "a na pewno ci wolno?", "nawet tego nie ruszaj".

środa, 22 sierpnia 2012

Dziecko musi być ładne. Po Siostrze!

Ona odwiedziła Siostrę. Ta jak na Jej bratnią, choć może bardziej - siostrzaną - duszę dobrze radzi:
- I pamiętaj, jak dziecko będzie brzydkie, zostaw je na porodówce. Stać Cię na ładne. Jeszcze się dorobisz.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Czas na szkołę rodzenia?

Ona i On planują wybrać się do szkoły rodzenia. Nie łudzą się, że lekcje pomogą im łatwiej przeżyć sam moment porodu - Jego uratują od Jej krzyków, wyzwisk i pogryzień, a (hm.. też) Jego od omdlenia... Ale liczą, że spotkania z doświadczoną położną przeprowadzą Ich trochę przez gąszcz przygotowań, nauczą patrzeć na niby świeżo narodzoną lalkę jak na zdolnego autora kupek, którego trzeba podczas zajęć przewijać, że nauczą sapać lepiej niż aktorki w filmy porno albo poradzą, jak utrzymywać się na nogach z wielką piłką zamiast brzucha.

- Panie doktorze, ze szkołą rodzenia do kiedy się wstrzymać? - zapytała Ona podczas jednej z wizyt.
- Szkołą rodzenia? A po co pani szkoła rodzenia?! - zapytał On zaskoczonym głosem.
- No.. - Jej na chwilę zabrakło słów. - Żeby trochę.. głębiej wejść w temat?
- Ależ pani jest stworzona do rodzenia! - On odpowiedział mocnym głosem. Ten ton nieznoszący sprzeciwu na chwilę zbił ją z pantałyku.
- Jasna sprawa - Ona rozejrzała się wkoło w poszukiwaniu bezproblemowo urodzonej dziatwy i dodała: - Dzieci, chodźcie, mama już wychodzi. Do zobaczenia za miesiąc, panie doktorze!

piątek, 17 sierpnia 2012

Nielegalne chorobowe

Ona nie byłaby sobą, gdyby nawet przy okazji odbierania zwolnienia czegoś nie namieszała.
Wyszła z gabinetu Gina z wizją czasu dla siebie, dla Niego i dla Malucha. Kwit za poleceniem szefa odesłała do kadr i tyle L4 widzieli.

A tymczasem na świstku brakowało... pieczątki przychodni, o czym poinformowała Ją pani z kadr, uświadamiając taktownie, że Ona przebywa właśnie na zwolnieniu nielegalnie.

Cóż, nie przeszło Jej przez myśl, że wychodząc z dokumentem od lekarza, wpisanym peselem, uzupełnionymi danymi, przystawioną pieczątką specjalisty, trzeba Jej czegoś jeszcze. Cóż, nie ma dużego doświadczenia w braniu zwolnień.

Ale nic to, nowe doświadczenie - rozmowę z kadrową Ona uznała za najlepszy komentarz do dyskusji o ciążowych zwolnieniach.

- Pieczątkę musi pani uzupełnić jak najszybciej - oznajmiła kadrowa. - Ale widziałam, że jest pani w ciąży, więc pewnie będzie pani zwolnienie przedłużać, więc...
- Nie - odparła Ona.
- Nie?
- Nie.
- Nie będzie pani przedłużać zwolnienia? hm.. hm... - tu nastąpiła chwila zawahania. - Bo myślałam, że pieczątkę można byłoby przystawić w przychodni przy okazji następnej wizyty i po kłopocie.
- Na tę chwilę korzystam z wyznaczonego zwolnienia i nie mam zamiaru go przedłużać. Chyba że lekarz, a może raczej szef zdecydują inaczej - Ona ucięła dyskusję.

czwartek, 16 sierpnia 2012

A zajrzałaś do pieluchy?

Ona miała sen. Ważne, bo jeden z pierwszych ze snów od czasu zajścia w ciążę - w tym letargu przerywanym pracą. Ważniejsze jeszcze, bo był na nim Maluch.

Ona podekscytowana od samego rana wcielała się rolę Martina Luthera Kinga, świat ją uskrzydlał, więc występowała przed rodzinnym tłumem jakieś pięć centymetrów nad ziemią i oznajmiała każdemu po kolei tę samą wiadomość. A że szybko z tego podniecenia wchodziła na poziom ultradźwięków, rozmowa Ją samą drażniła, więc nie trwała długo. Na dłużej zaciekawiła właściwie tylko Jej Mamę.

- Aaaa! Maluch mi się dziś śnił! - zaczęła Ona. - Taka mała buźka. Opatulona, leżała w betach, a ja trzymałam ją na sztywno - ramiona miałam wyciągnięte chyba na 2,5 metra do przodu. Nie wiedziałam, co z dzieckiem zrobić, tak się bałam - relacjonowała Ona zmartwiona. - A tu nagle Maluch krzyknął "ta-ta!". Wyobrażasz sobie? 
- A zajrzałaś do pieluchy? - zapytała Ją Jej Mama.
- Yyy? Jak to po co? Mam nadzieję, że chociaż w słodkich snach dzieci nie robią kup!
- Ha! Pytam, czy dowiedziałaś się, czy to chłopiec czy dziewczynka! - tłumaczy zaskoczona Mama.
- No nie, ale ja po prostu WIEDZIAŁAM, że to dziewczynka.


środa, 15 sierpnia 2012

Ranking lekarzy

Jeśli przypadki nie istnieją, to Ona trafiła na swojego Gina wielkim zrządzeniem losu. Spadł Jej jak z nieba Anioł Michałowi Kabatowi (od 6:31 minuty).


Postury podobnej może, w ferecie jakiejś wyciągniętej - dużej może, ale skrzydła niemałe skrywa, więc nie dziwota, tylko z włosów mniejszą ilością. 

Ona postanowiła jednak nie poddawać się tylko temu, co Jej w gwiazdach czy samej Gwiazd Alei wypisane, ale przegląd internetu zrobiła dokładny.

Zdradziła się podczas wizyty.
- Dużo o panu doktorze pozytywnych opinii w sieci.
- Internet kłamie. Sam je piszę - odpalił.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Zaiwaniaj na chwałę Ojczyzny!

W sezonie ogórkowym media huczą o zwolnieniach w ciąży. Ona się gotuje. Akurat zaczęła swoje L4.

Tak, chorobowe zastępuje Jej upragniony przez ostatnie trzy lata urlop (nie, uprzedza zapytania - nie na własne żądanie i pęd za kasą czy karierą odkładany - Ukochane Państwo pozwoliło, by bez prawa do urlopu, na umowie zleceniu pracowała długi czas, a jak już doczekała się umowy o pracę, ciągle było coś ważniejszego niż urlop pracownika - nóż na gardle szefa latem był tak blisko, że tylko niektórym i to z wielką łaską pozwalał na wypoczynek).

Tak, Gin zgodził się na zwolnienie bez zająknięcia.

Tak, Endo nadal twierdzi, że Ona już dawno powinna była pójść na zwolnienie i to nie na dwa tygodnie a do czasu rozwiązania, gdyż ryzyko utraty Malucha jest zbyt duże.

Tak, szef nie przyjął tego dobrze (wspomniał o wymienionym wyżej nożu czyhającym na jego gardło i o tym, jak nieodpowiedzialne jest odpoczywanie zamiast pracy; nie, nie zająknął się, pytając, czy wszystko z Nią w porządku).

Tak, gros byłych ciężarnych puka się pewnie w czoło i grozi Jej (jak autorka tego tekstu - nota bene, dziennikarka podobnie jak i Ona nie lokalnego kwartalnika - wydawałoby się więc, że obie co nieco o codziennym stresie w czasie tak bezpiecznej jak wymieniona przez autorkę praca przy komputerze wiedzą), że sama pracuje na swój i innych kobiet los.

Tak, Ona nie czuje się winna, że myśli teraz o Maluchu, gdyż to Ono jest dla niej w tej chwili ważniejsze niż to, czy zbliża się dealine, czy mail dotarł oraz czy zadanie zostało wykonane. W tej krótkiej chwili podczas zasłużonego zwolnienia Ona naprawdę stara się nie myśleć o niczym innym.

Bo nie da sobie wmówić, że to przez Nią rośnie nagle zadłużenie Ukochanego Państwa, skoro miliony znikają dużo częściej i winne są osoby znacznie mniej będące w ciąży, a znacznie wyżej na stanowisku.
Albo że przez to przez osoby takie jak Ona powiększają się dziury w drogach albo grono nielojalnych pracowników. Marzy bowiem o tym, by także szefowie nauczyli się szacunku i lojalności. I żeby wreszcie zakleili dziurę powstałą na Jej ulicy dwa lata temu - a nie tuż po spłodzeniu nowego obywatela.
I nie uwierzy, że to przez Jej zwolnienie porodówki nie są remontowane, a i zwykłe przychodnie wyglądają jak obskurne lokale sprzed lat.
Bo wyobraża sobie świat, w którym to mężczyźni rodzą, w związku z czym dofinansowuje się zarówno antykoncepcję jak i in vitro, na zwolnienie idzie się godzinę po poczęciu, a becikowe zamienia w regularną pensję.

Bo myśli czasem o tym, że czasem tylko mały krok dzieli Ją od tego, by już nie biły w Niej dwa serca. A myśleć o tym tak naprawdę nie chce.

Ale Ona jeszcze raz to wszystko przemyśli i być może jednak ku chwale Ojczyzny będzie zaiwaniać w robocie do momentu, aż Jej wody odejdą, odpowie potem na parę ważnych maili w drodze na porodówkę, podczas lewatywy porozmawia jeszcze w paru ważnych kwestiach przez telefon, podczas nacinania krocza współczuć będzie bardziej szefowi, do którego gardła nóż pewnie znów znacząco się zbliży. Maluchowi na buziaka w czółko - jeśli zdąży - a na dojście do siebie wykorzysta weekend i wróci do codziennej orki.

środa, 8 sierpnia 2012

Z jakim pracujesz...

Ona opowiedziała Ginowi o wszystkich obawach, a ten wypisał Jej zwolnienie. Podczas wizyty nie mogło zabraknąć teatralnego.
- A może chce pani gryza? - zapytał Gin po tym, jak wgryzł się w wafelek.
- A co, zjada pan, nie dotykając wargami? - upewniła się Ona.
On tylko roześmiał się.
- Podobno trzeba uważać na to, jakich szefów się wybiera jako pierwszych, bo do nich się człowiek upodabnia - wdał się w dywagacje doktor. Jej momentalnie przewinęli się przez głowę dwaj pierwsi szefowie: jeden przypominający Quasimodo, a drugi - wypuszczonego z tajgi dzikusa z najdroższym modelem kukri. Trzeci też nie był lepszy: opalony łysy jegomość z brzuszkiem.
- Mój miał metr i 60 centymetrów i tyleż w pasie - wspomniał Gin.
Ona oceniła lekarza uważnie. - Spokojna głowa, jeszcze trochę panu doktorowi brakuje! Ja chudnę, pan doktor tyje.
- O! Mam sposób na to, że traci pani na wadze. Gryza, ale już!

niedziela, 5 sierpnia 2012

Jak zrzucić wagę?

Ona sądziła, że już od początku ciąży zacznie przybierać na wadze. Że jak już stan błogosławiony, to co najmniej okupiony ucztą pięciodaniową i deserem, który od razu uwidoczni się w boczkach.

Ale nie.
Może rzeczywiście apetyt momentami miała nieco (tylko nieco!) mniejszy, ale grzecznie zjadała śniadania, drugie i trzecie też, a do tego obiad, wieczorem nawet coś chętnie pochrupała, to jednak waga spadała. Tak,  spadała i to mimo braku rigoletto.

- Panie doktorze, 12. tydzień, a u mnie trzy kilo mniej - powiedziała zmartwiona, wchodząc na wagę.
- Szybka przemiana materii, nie ma się czym martwić. Będziemy to kontrolować - odparł pewnym głosem Gin.
- Ale trzy kilo? - Ona nie dowierzała. - Nigdy tak bezboleśnie nie schudłam! Żebym wiedziała, że to taki dobry sposób na zrzucenie wagi, szybciej zaszłabym w ciążę.
- Może to i dla mnie sposób? - zamyślił się Gin i poklepał po brzuchu.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Coś za coś

- Endokrynolog radzi zwolnienie - przekazała On Ginowi. - Ale ja nie wyobrażam sobie leżeć w domu do góry brzuchem.
- Nie widzę wskazań do zwolnienia, szczególnie, że czuje się pani dobrze i widzę, że bez pracy by się pani wynudziła - skwitował lekarz. - Ale jeśli zajdzie taka potrzeba, gorzej się pani poczuje lub po prostu będzie pani chciała odpocząć, proszę dać znać - wyślę panią na niespodziewane zwolnienie.
- Serio? - ucieszyła się wiecznie niedospana Ona.
- Pewnie. Za jednego teatralnego! - oblizał się ze smakiem Gin. - No, chyba że przyniesie pani dwa, to się podzielę.