piątek, 30 listopada 2012

Kiła, kiła, kiłuuuunia

Gin odbiera telefon.
- Dobry wieczór.. Tak.. mhmh.. Proszę poczekać.. - mówi do słuchawki. - Pani X? No niestety, nie ma pani cukrzycy. Toksoplazmoza? Nie, niestety toksoplazmozy też pani nie ma. - mówi, zerkając na wyniki pacjentki. - Tak, do zobaczenia! - kończy.

- Takie złe wiadomości na koniec dnia? Kobieta nie zaśnie! - śmieje się Ona.
- Moment, moment, zobaczymy, co tam u pani dobrego - odrzeka Gin złowieszczo i wyciąga ostatnie wyniki krwi. - hm.. Kiła. - oświadcza.

- Cooo? - woła Ona.
- O fuuujjj.. Kiła! - reaguje doktor.
- No chyba kiły nie mam! - odpala Ona.
- Ale kiła to w gruncie rzezy fajna choroba. Kiła, kiła, kiłunia - Gin przemawia niczym do małego dziecka. - No niestety kiły pani nie ma. Toksoplazmozy też nie. W ogóle wyniki idealne. Nuuuuuda - odrzeka.

czwartek, 29 listopada 2012

Znów o wadze w ciąży

Ona wychodzi z przebieralni.
- Ile kilo wpisać? - pyta Gin.
- W sumie przybyło 6.
- Ooo, to ładnie. Ale tak szczerze proszę mi powiedzieć: czy ta waga nie zaniża czasem? - dopytuje doktor.
- Nieeee - cedzi Ona tak zadowolona z wyniku na wadze.
- Proszę się zastanowić i powiedzieć mi szczerze - przybiera poważny ton głosu Gin. - Ja się dziś na niej ważyłem i nie byłem taki zadowolony!
- A nie, tak szczerze, to ona zawyża. Zawyża! Taka z niej cholera! Proszę ją koniecznie jak najszybciej wyrzucić! Tylko w błąd wprowadza, nic więcej!

środa, 28 listopada 2012

Panda w ciąży?

- Obrzęki? - pyta zdawkowo Gin, uzupełniając kartę ciąży i patrzy na Nią. - Aaa.. ok, opuchlizna na twarzy, dobrze.. wpisujemy.. - w tym momencie jego dłoń zamiera nad właściwą kratką dokumentu.
- Cooo? - dziwi się Ona. - Jaka opuchlizna?
- A nie, w sumie daleko jeszcze pani do Kung Fu Pandy. 

wtorek, 27 listopada 2012

Do dentysty w ciąży?

- Jak można narzekać na dentystę, gdy w ciąży co rusz odwiedza się ginekologa? Ten grzebie i tamten grzebie, tylko wybierają nieco bardziej dogodne dla siebie lokalizacje - śmieje się Ona, próbując rozważyć, na fotelu u którego ze specjalistów robi gorsze miny. Ciągle nie może się zdecydować.

Nie, wcale nie jest tak, że jedno dziecko oznacza utratę jednego zęba. Nie u Niej. Konieczność wybrania się do stomatologa wynikała z zaniedbania. Ząb ukruszył się już dawno, ale - jak już przestał boleć - droga jakoś dziwnym trafem do dentystki nie prowadziła. Więc Ona odpuściła.
Odpuściła do czasu, gdy nie chciała się ratować przeciwbólowymi tabletkami, a szóstka boleśnie pulsowała.

- Ojoj - z lekka załamała ręce Dentystka zwana Buziaczkiem ("Otwórz buziaczka! Przepłucz buziaczka! Zamknij buziaczka!" - to jej rozpoznawcze komendy wydawane pacjentom). - Nie wyrwę, bo jak się ukruszy, może być niebezpiecznie i niewielkie będzie pole manewru. Kanałowo leczyć nie będę, bo przydałoby się znieczulenie. Dam więc lekarstwo, zobaczymy, czy pomoże, a potem ząb odbudujemy.

Tak też dentystka zrobiła. Lekarstwo pomogło na tyle, że antybiotyk, na którego oficjalnie zezwolić na podpieczętowanym świstku musiał Gin (klindamycyna) był zbędny. Odbudowaną szóstką Ona zagryza teraz śniadanie.

- Otwórz buziaczka jeszcze raz - zaordynowała Dentystka. - O tak, piątka też mi się nie podoba. Widzimy się za dwa tygodnie.

Czyżby jednak jedna ciąża=jeden stratny ząb?


poniedziałek, 26 listopada 2012

Ile przytyłaś?

- Ile przytyłaś? - pyta Ją CO SPOTKANIE ciotka.

- Ooo.. dużo już się przybrało? - zagaja NIBY mimochodem koleżanka.
- Ho, ho.. Się tyje - komentuje DOKŁADNIE LUSTRUJĄC Jej brzuch znajoma znajomej.
- Ile pani przybrała na wadze? - potrafi Ją spytać OBCA kobieta.

- A co was to wszystkich obchodzi? - myśli Ona, głowiąc się, dlaczego ta INTYMNA kwestia tak bardzo zastanawia prawie WSZYSTKIE kobiety dokoła Niej.

Dużo mniej interesuje to Jej Gina, który pyta o to raz w miesiącu i wie, że to wystarczy, bo kobieta, która w ciąży dużo przytyje urodzić może równie dobrze małe, jak i duże dziecko - dokładnie tak, jak i kobieta, która w ciąży przytyje niewiele.
Niewiele też obchodzi to Jego, który śledzi rozwój brzuszka i malucha, ale nie przelicza tego na gramy.
I Ona ma do tego zdrowe podejście, bo wie, że na dodatkowe kilogramy - prócz samego dziecka - składają się też fajne cycki, krążącą w żyłach krew, powiększająca się macica, a także łożysko i tłuszcz, o który tak łatwo także poza ciążą, nieprawdaż?

- Oj tak.. roztyłam się jak świnia, cieszę się, że zauważyłaś - ma Ona odpowiedzieć, licząc, że dzięki temu ciotka/koleżanka/znajoma znajomej/przypadkowo spotkana obca kobieta poczuje się lepiej i będzie mogła prawić morały?

- Przytyłam w normie, ale i tak będziesz wiedziała lepiej, co mi wolno i co będzie dla mnie lepsze - ma Ona odrzec, mając nadzieję, że sprawi to, iż ciotka/koleżanka/znajoma znajomej/przypadkowo spotkana obca kobieta... poczuje się lepiej i będzie mogła prawić morały?
- To tylko wzdęcie po fasolce - ma Ona odpowiedzieć, udając, że choć brzuch jest Jej prywatną sprawą, chce o Nim dyskutować z ciotką/koleżanką/znajomą znajomej/przypadkowo spotkaną obcą kobietą i pozwolić im poczuć się lepiej i dać przyzwolenie na prawienie morałów?
- A ciocia/Ty/pani ile? Nie myślałaś o diecie? - najchętniej odpaliłaby Ona.

Rzecz nie w tym, że Ona ma coś do ukrycia, bo dodatkowe 6 kilo na prawie końcówkę 7. miesiąca to Jej dumny ciężar, którego za nic by się nie pozbyła. Ba, więcej jeszcze by przybrała z chęcią - w następnych tygodniach, obserwując, jak maluch rośnie. I przybierze. Ale co komu do tego?


czwartek, 22 listopada 2012

Cyrk porodowy

Położna ze szkoły rodzenia relacjonuje podczas zajęć większość porodów mniej lub bardziej kojarzonych dziewcząt.
- Proszę sobie wyobrazić, że niedawno w jednym z naszych państwowych szpitali wprowadzono takie udogodnienia, które spotyka się głównie w prywatnych klinikach. Dzięki temu jedna pani z drugiej grupy urodziła ostatnio na linie. To niewiarygodne!
- Ponoć szukają teraz chętnych do porodu na trapezie - rzuciła Ona pod nosem, dziwiąc się entuzjazmowi całej grupy.

środa, 21 listopada 2012

Ciężarnej o wiek sie nie pyta

- To jaki ma pani numer pesel? - dopytuje Gin, zerkając w komputer.
Nim Ona zdąży odpowiedzieć, doktor rzuca:
- 64...
- Ja mu dam! 64? - Ona się oburza.
- A nie, takie jaja sobie z położną dziś robiłem, u pani to 70...
- Wychodzę! Nie dość, że ciężarna gruba, zmęczona, to jeszcze tak jej dowalić trzeba??

Gwoli wyjaśnienia: Ona urodziła się w latach osiemdziesiątych. W początkach lat osiemdziesiątych, ale jednak;)

wtorek, 20 listopada 2012

Czas na L4?

- Halooo.. Dzień dobry! Panie doktorze, wymienię coś słodkiego na zwolnienie. Da radę? - Ona telefonuje do Gina.
- Oj, może być trudno.. - rzuca do słuchawki poważnym głosem doktor.
Ona zamyśla się, chwilę milczy. Po paru sekundach Gin odpowiada:
- Wie pani, na dietę przeszedłem. Zamiast teatralnego zamawiam miks sałat! - mówi ze śmiechem.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Zachcianki w ciąży

- Czy ja nie mogę być w ciąży normalnie, jak inne baby? - westchnęła Ona.

Jedno rzyganko, zero przybranych kilogramów, mniej jeszcze upierdliwego narzekania i brak roszczeniowej postawy w stylu: "haloooo! ja tu w ciąży jestem! mnie się należy: ulgowa taryfa, chorobowe (na głowę) i w ogóle wachlowanie palmowym liściem" - to w I trymestrze.

W II: trochę bólu tu i tam, powolne przybieranie na wadze, trochę smutku przeplatającego się z radością (Ona odnosi wrażenie, że częściej takie stany mieszały się Jej w okresie p.n.c.), ale ogólnie energia i zadowolenie. Przecież maluch w drodze!

No i nic. Zero karczemnych awantur, a pitolenie o "słitaśnych śpioszulkach dla dzidzi" w ogóle na minusie. To tego ani jednej zachcianki.

On czeka w blokach startowych, by wyjechać w środku nocy po coś, cokolwiek, byle Jej tylko dogodzić, byle spełnić to swoje męskie zadanie, którego wymaga od niego świat: dopieszczania kobiety zupełnie zbędnym śmieciowym jedzeniem i tłumacząc Jej obżarstwo ciążowym zapotrzebowaniem na (kolejność dowolna):
- czekoladę,
- kiszonki,
- fast foody,
- lody,
- cytrusy,
- lody zagryzane ogórkiem,
- kapuchę popychaną lodami.

I nie, Ona nie żyje niczym ojciec Scholastyk, korzonkami jedno się żywiąc. Odżywia się normalnie - może stąd organizm nie wariuje, potrzebując nagle nie wiadomo czego? A może Ona nie wariuje, myśląc: "eee najem się, przecież w ciąży jestem? świat tego ode mnie oczekuje!"?
 
A może czas na to przyjedzie w III trymestrze i ciąża rzeczywiście okaże się być obrzękiem mózgu, jak Gin zapowiedział?

niedziela, 18 listopada 2012

Lady in red

Ona zapakowała się wczoraj do teatru w czerwoną kieckę. Szczęśliwie tuz przed wyjściem przejrzała się w lustrze.
- Wyglądam jak wieloryb z gorączką! - pomyślała. - Nowa maskotka ochotniczej straży pożarnej!
Szybko zapakowała się w coś mniej jaskrawego. Ciemny fiolet i czarna marynarka niewiele wyszczupliły, ale tego Ona potrzebowała tego wieczoru.

piątek, 16 listopada 2012

Jaka piękna mama!

W szary dzień na początek pięknego weekendu. Dla domowych kur i lwic. Wózkowych i chustowych też;) Obecnych i przyszłych.


czwartek, 15 listopada 2012

Tabletka - na szczęście!

Ona konkuruje ostatnio z Jej Babcią na najbardziej kolorowe i obfite danie pełne medykamentów. Babcia co rano przygotowuje swoją miksturę. Podchodzi do tego z pasją prawdziwego szefa kuchni, wykładając wszystkie składniki na stół, wybierając co lepsze kąski, nonszalancko mieszając i.. łykając pół garści kolorowych pigułek: na serce, na wodę w organizmie, na wzmocnienie i na spokojność - na raz!

Ona faszeruje się każdego dnia także sporą liczbą tabletek. Jednak nie trzyma się tradycyjnych babcinych receptur i rozkłada cały przydział na pięciodaniowe przysmaki:
  • mała okrągła rano, by tarczyca dobrze działała, 
  • po porannych skurczach łydek jeszcze i owalna dużo większa z dawką magnezu (która jednak nie wyklucza jednak zażycia później kostki czekolady - albo i dwóch;)),
  • wieczorem spora różowa - zestaw witamin dla mam przyszłych,
  • gdy jeszcze brzuch da o sobie znać - mała pigułka do trzech razy dziennie,
  • i na noc jedna jeszcze - albo dwie - by skurczów nie prowokować.
No rozpusta! Ale jak mało kalorii. Taka tam molekularna kuchnia.

wtorek, 13 listopada 2012

Przykazanie 11: Nie ustępuj!

Ona po pracy wtarabaniła się do autobusu. Z braku wolnego miejsca siedzącego stanęła, chwytając rury, która nie miała jednak nikomu zapewnić zmysłowego pokazu. Śmierdziało potem. Wytrzymała tylko do pierwszego przystanku, po czym uchyliła okno. Prychnięcie siedzącego pana i uwagę młodej dziewczyny: "Jak komuś gorąco, to niech się rozbierze" Ona pozostawiła bez komentarza.

Autobusem bujało nie mocniej niż zwykle, ale Ona chyba nieco gorzej to znosiła. do tego maluch fikał koziołki to w jedną, to w drugą stronę. Za amortyzację służyła Ona - innym i to nie tylko ludziom, ale także pewnej sporych rozmiarów siatce obijającej się o Jej łydkę oraz torebce uderzającej Ją regularnie w ramię.

Trzymała się oburącz rurki, przyglądając się z wielkim pragnieniem (żeby nie powiedzieć: z potrzebą) zwalnianym na niektórych przystankach krzesłach zajmowanych w ciągu ułamka sekundy przez kolejne osoby. Ona nie twierdzi, że była z tego tłumu osobą najbardziej potrzebującą. Na pewno dwom zagadanych studentkom przyjemniej rozmawiało się na siedząco, a pan z teczką miał lepszy widok na miasto z wysokości pół metra i 20 cm od szyby.

Gdy ją oblał zimny pot i bącnęła dzięki przepychającej się kobiecie brzuchem w oparcie krzesła, odważyła się i spojrzała na siedzącego obok mężczyznę (na oko albo i dwa lat czterdzieści kilka z hakiem, obok siedzenia brak kuli, na nodze gipsu, w otoczeniu wielu pakunków; parę chwil wcześniej głos miał raczej mocny, bo głośno rozmawiał przez telefon - schorowany na pierwszy rzut oka nie był, ale Ona przecież mogła się mylić).
Wydusiła więc z siebie:
- Przepraszam, słabo się czuję, czy byłaby możliwość, żeby ustąpił mi pan miejsca choć na chwilę?

I w tym momencie pożałowała.
- Jak się źle czuje, to po co jeździ autobusem? - zapytał lekceważąco mężczyzna.
- Właśnie! Też coś! Młoda dziewczyna, a stać nie może - dorzuciła nieco głośniej starsza pani, głaszcząc po udzie może ośmioletnią wnusię, która rozpłaszczyła się na siedzeniu obok i wbiła w Nią zadowolony wzrok.

Ona chciała jeszcze raz powiedzieć, że źle się czuje.. że gorąco.. że przedłużająca się przez roboty drogowe jazda do domu wyjątkowo Ją zmęczyła, wreszcie, że - gdyby ktoś nie widział - duży brzuch to nie oznaka przejedzenia, ale połowy siódmego miesiąca ciąży, a co za tym idzie czasem trudno zachować równowagę.. że plecy od samej torebki bolą.. że ciasno.. że trudno się złapać nawet na zakrętach.. że gdyby nie musiała, wcale by nie poprosiła (wszak wczoraj przebyła tę drogę na stojąco, nie tylko niezauważona przez pasażerów, ale także nie prosząc żadnego z nich o łaskę w postaci odrobiny życzliwości czy zrozumienia).

Chciała jeszcze dodać, że bezpieczniej będzie nie tylko dla Niej, ale i dla malucha, jeśli usiądzie, nie wspominając pasażerów, którzy mogliby Jej udzielić pierwszej pomocy, gdyby upadła. Ale to przecież nie miało znaczenia. Nic więc nie powiedziała.

Dwa przystanki przed dojazdem do domu - kolejne 20 minut później - w sumie po 40 minutach jazdy, usiadła.

W tym momencie poderwała się do wyjścia babcia z wnusią, obie zmierzyły Ją dumnym spojrzeniem. Ta ostatnia zostawiła  na siedzeniu rękawiczki.
Ona zawołała za nią, ale tylko w myślach. I to stek przekleństw, bo na nic więcej nie miała już siły.

sobota, 10 listopada 2012

A może poród w wodzie?

- O poród w wodzie wcale nie jest tak łatwo - zapowiada Położna. - Dziecko musi być prawidłowo ułożone, pierwsza faza porodu musi przebiegać bez zakłóceń, godzinny zapis KTG musi być prawidłowy, a do tego położna, która odbiera poród w wodzie musi być odpowiednio przeszkolona. Takie specjalistki kończą specjalny kurs.
- Chyba dla nurków - Ona kwituje listę wymagań, a wizja porodu w wodzie odpływa...

piątek, 9 listopada 2012

Wyrodna jeszcze nie matka

Śladem Tekstualnej Ona postanowiła podsumować swoje oznaki bycia wyrodną jeszcze nie matką:

- codziennie pije kawę (pyszną rozpuszczalną w mlekiem - w weekendy filiżankę zamienia na wiadro mlecznego napoju), a nawet dwie,
- śpi na prawym boku, bo jeszcze nie potrafi uznać, że lewy jest nową czernią tej jesieni oraz nadchodzącej zimy,
- pracuje i w... pracy i domu, choć mogłaby leżeć do góry brzuchem - bo przecież jest w ciąży,
- w autobusach stoi czasem i nie awanturuje się, gdy nieuprzejmi/zapatrzeni/zmęczenie/w równie wysokiej ale dużo mniej widocznej ciąży ludzie zajmują wszystkie siedziska,
- przeklina, bo trzeba czasem i barany zasłużyły, co nie? (patrz wyżej choćby),
- jeździ autem z normalnymi pasami,
- nie kupiła jeszcze NIC dla dziecka,
- nie odmawia sobie ciepłych kąpieli,
- nie kupiła uciskowych rajtek, za to nosi za ciasne skarpeciochy,
- regularnie maluje paznokcie,
- spędza przed komputerem zbyt dużo czasu,
- za mało śpi - nie drzemie po obiedzie, nie dosypia rano,
- ogląda horrory, na których sama się boi,
- nie gada do brzucha ciągle i o nim też nie nawija jedynie,
- sprząta mieszkanie, robi zakupy, spaceruje godzinami, w ogóle NORMALNIE żyje,
- je normalnie, czyli całkiem zdrowo z małymi odstępstwami - bo nie można dać się zwariować.

Post doczeka się niejednej edycji.

środa, 7 listopada 2012

Zmęczony mężczyzna

- Jak się pan ma? - zagaduje Jego Położna za zajęciach ze szkoły rodzenia.
- Nie najgorzej, dziękuję.
- A czemu się pan nie uśmiecha? Boi się pan czegoś? - drąży.
- Bez przesady, czego mam się bać? - odpowiada On.
- Pewnie jest pan po pracy - Położna doszukuje się przyczyny braku radosnego uśmiechu od ucha do uch.
- No tak, niedawno skończyłem.
- Widzą państwo... - Położna zwraca się do Niej i do Niego - ja się tak cieszę, gdy panowie tu przychodzą. Są tak wielkim wsparciem dla Pań. Szczególnie dobrze, jeśli znajdują czas, by mimo zmęczenia po pracy przyjechać i posiedzieć tu, choć często siły i chęci brak.
- Przepraszam, ja też jestem po pracy. I co w związku z tym? - Ona zapytuje.
- To może zaczniemy zajęcia - proponuje Położna, szybko się wycofując.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Po czym ginekolog pozna pacjentkę?

- I co tam słychać u pani? - zagaduje Gin.
- A dobrze, tabletki grzecznie to łykam, to wkładam. Brzuch nadal pobolewa, z nosa krew leci, nad ranem łapią skurcze, a i dziąsła też czasem krwawią - żyć nie umierać!
- No! Czyli wszystko w najlepszym porządku. To zapraszam na badanie.
- O rany... Znów? - marudzi Ona. - Jeszcze się panu doktorowi te widoki nie znudziły? A zresztą: jak pan to znosi tak bez przygaszonych świateł i nastrojowej muzyki?
- A nie najgorzej, dziękuję - śmieje się Gin. - A wie Pani, że większość ciężarnych poznaje się po... - doktor zawiesza głos.
- Po kroczu? - dopytuje Ona.
- A nie! Ciężarne po usg dziecka, ale w sumie hasło "pokaż mi swój srom, a powiem ci, kim jesteś" wśród wielu ginekologów nadal obowiązuje.

czwartek, 1 listopada 2012

W czasie deszczu ciężarówki się nie nudzą...

Ona stoi nad grobem, kontemplując wszystkich mniej i bardziej świętych. Nie zauważa nawet, że zaczął padać deszcz.
- Ciężarówka, plandekę ci przyniosłem! - mówi Jej Brat, rozkładając nad Nią parasol.