Ona może oglądać Malucha bez końca. Całować, wąchać, tulić, ściskać, gilgotać i pieścić. Oglądając go centymetr po centymetrze szuka czegoś, w czym choć trochę Ono przypominałoby Ją. Bo że to czysty On - wiadomo wszystkim.
- Ooo! Cellulit na pupie! Wreszcie masz coś po mamusi - Ona oddycha z ulgą.
hehhe mój ma chyba kolor włosów po mnie, ale to się jeszcze może zmienic na korzyść taty ;p
OdpowiedzUsuńMoje dzieci są jak skóra zdjęta z ojca i nawet cellulitu nie mają. Na trzecie nie mam już siły, a i tak nie mam gwarancji, że będzie do mnie podobne :P
OdpowiedzUsuńhahahaha.... :) mój Szymek nie ma nawet tegoo... ;]
OdpowiedzUsuńHahahah :D Szaleństwo :) Ja w Filipie jako "po mamie" zakwalifikowałam uszy. Też mi się coś należy, prawda?
OdpowiedzUsuńNo patrz, a ja myślałam, że Syn ma po mnie tylko kolor oczu. Ale nie wiem czy będę się tym nowym spostrzeżeniem chwalić, gdy znów usłyszę: "Cały Tatuś!"... ;-)
OdpowiedzUsuńHej czytam twój blog długo, bardzo mi się podoba. czekam na nowe wpisy :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://wiolka44.blog.pl/
OdpowiedzUsuńhahahah ja dziś odkryłam, ze Ina ma profil po szwagrze...eh. a po mnie chociaż pipke ma :)
OdpowiedzUsuń