Ona od początku ciąży przyjmuje luteinę: jajo dobrze ma się zagnieździć, bóle brzucha mają ustąpić, a ciąża - dać się donosić.
Okazało się to dla Niej trudniejsze niż myślała. Kto wymyślił dopochwowe przyjmowanie tabletek? Chyba jakiś vaginocentrycznie myślący naukowiec płci męskiej. I choć nikt nie musiał Jej przekonywać, jak ważna jest to terapia i dla Malucha, i dla Niej, Ona co rano i co wieczór przeżywała katusze. Trzy tygodnie zajęło Jej przestawienie się na codzienny tryb porannego i wieczornego zakorkowywania się.
- Ktoś, kto wymyśli dopochwową luteinę przyjmowaną doustnie, powinien dostać Nobla - Ona poskarżyła się Ginowi.
- Aż tak źle?
- Te tabletki są do... - Ona wymamrotała podłamana.
- Do dupy? - dopytał ze zrozumieniem doktor. - Prawie, prawda?
Nie zazdroszczę... ja w pierwszej ciąży brałam luteinę, ale dzięki Bogu - doustną ;) ginka chciała mi dać tą drugą, ale zaprotestowałam - całe szczęście zgodziła się... Ostrzegała, że niedobra, ale bo ja wiem, tragedii nie było...
OdpowiedzUsuń