poniedziałek, 18 czerwca 2012

Synestezja nieurojona


Mawiają, że ciężarne nosa specjalnie nastawiać nie muszą, by wyczuć z daleka źródło zapachu. Rozpoczął się 8. tydzień, gdy Ona zrozumiała, że dostała klasycznego pomieszania zmysłów. Synestezja zdecydowanie nieurojona - typ młodopolski uderzył ją niespodziewanie.

Zaczęło się od spaceru, podczas którego Ona poczuła zieleń i biel krzewu rosnącego ok. 10 (sic!) metrów od Niej. Roślinę rozpoznała bez problemu.
- Jaśmin! - wykrzyknęła.
On poruszał nozdrzami, ale nie poczuł nic ponad spaliny podjeżdżającego do Nich autobusu. Przetarł kącik nosa i... dalej nic. Rozejrzał się więc wokół, marząc o zainstalowaniu radaru namierzającego jaśminowe kwiaty. Dostrzegł je dopiero, wodząc za Jej palcem.
- Serio je czujesz?
- Jakbym w nich nos nurzała! - odparła rozmarzona, wychodząc z chmury autobusowych spalin.

Parę dni później rozpoznawanie zapachów przestało już być zabawne. Spalony rondelek kapusty u sąsiada ciągnął się za Nią niczym sznur przyjaranych garnków pełnych sczerniałej zieleniny. Droga do pracy także straciła na jakości. Ona niewyspana zawsze miała pod górkę i nawet przy pogodzie - niczym we mgle - potrafiła zgubić drogę. Teraz jeszcze zapach budzącego się miasta przyprawiał Ją o mdłości.

Zaczęło się od bijącej studzienki kanalizacyjnej na przystanku autobusowym. Zapach przeszedł w wilgoć starych kamienic, wymieszał się z niską półką taniej drogerii, którą dzień w dzień wylewa na siebie mijająca Ją klientka spożywczaka.
Ona łudząc się, że na tym się skończy, brnęła dalej. Przed nią wyrastali murem nieco wczorajsi robotnicy odrestaurowujący fasadę budynku, a otworem stawał sklep rybny, przez który ona była gotowa znienawidzić smażone fląderki, wędzoną maślanę i świeżego łososia. Bukiet zapachów zamykał stylowy salon fryzjerski bijący po nosach fioletową płukaną, ciepłem suszarek i ciągnącą się chmura lakieru do włosów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

On, Ona i Ono dziękują za Twój komentarz