niedziela, 31 marca 2013

Pierwsza kołysanka - tak to leciało..

Ona odśpiewała dziś Maluchowi pierwszą kołysankę. Jakoś tak samo wyszło.

Tak to leciało:
Żyli byli trzej krasnale nie górale
Nie bili się, nie kłócili oni wcale
Trzech ich było, trzech z fasonem
Dwóch wesołych, jeden smutny bo miał żonę

A ta żona była jędza no i basta
Miała wałek taki wielki jak do ciasta
I tym wałkiem, kiedy chciała
Swego męża krasnoludka wałkowała

Już krasnalek taki chudy jak niteczka
Taki cienki, taki chudy jak karteczka
Żona jednak uważała, że jest gruby
Więc go dalej wałkowała

Już krasnalek zwałkowany w trumnie leży
Że od wałka zginął biedak, nikt nie wierzy
Gdy rodzinka w głos płakała
Żona jędza jeszcze trumnę wałkowała


I choć syn szybko się uspokoił i zaciekawiony nasłuchiwał fałszu matki, ta po zakończeniu śpiewów zorientowała się, że mogła narobić tą kołysanką niezłego bigosu! Bo a nuż widelec już na tym etapie wpoiła synowi, że lepiej wieść życie bez żony! O niechęci do sztuki kulinarnej nie wspominając! Dziewczyn to On tak szybko sprowadzać nie musi, ba! nie powinien nawet, ale to dopiero dramat, gdyby kiedyś miał awersję do wałka!

sobota, 30 marca 2013

Co wolno wojewodzie..

- Ty byłaś przy rejestracji, a ja słyszałem, jak Maluch robi - relacjonuje wypełnianie przez Syna pieluchy tuż przed wizytą w gabinecie. - Aż się podłoga zatrzęsła, a On nic sobie z tego nie zrobił. Tylko ta starsza pani, która była za nami w kolejce spojrzała wymownie..
- Z zazdrością? Pewnie też robi pod siebie, ale jej tak nie wypada - Ona odpaliła. Bez serca.

piątek, 29 marca 2013

Szczepanek jest obrażony

Szykowali się jakby na spacer - Maluch w dobrym, porannym nastroju wyczuł, co się święci, gdy Ona smarowała Mu buzię ochronnym kremem. Znał już ten rytuał i wyglądał na całkiem zadowolonego. Opatulony w biały kombinezon, w foteliku, który obijał się o Ojcowskie łydki, zawędrował jednak tym razem nieco dalej niż do samochodu. W poczekalni rozglądał się na boki zaciekawiony, nie wiedząc jeszcze, co Go czeka.

10 minut później patrzył na Nią tymi wielkimi od niedawna już nie całkiem granatowymi oczętami, uśmiechał się delikatnie i oddawał ufnie cały w Jej ramiona. Ona ułożyła go najpierw na kozetce i odsłoniła jedno udko, usuwając się, by zrobić miejsce pielęgniarce. Wstrzykiwanie szczepionki trwało pół wieku. Tyle przynajmniej Ona czuła, choć nie osiwiała wcale mocniej, no pomarszczyła się może jedynie w kącikach ust. Dwa razy tyle trwał za to rozdzierający krzyk Malucha. Gdy tylko igła zniknęła z pola widzenia, Ona przytuliła mocno synka.
- Mój.. najdzielniejszy.. - wyszeptała mu do uszka, kiedy po dotknięciu policzkiem policzka ucichł.

Po chwili przyszedł czas na drugie ukłucie. W drugie udo. Maluch już wiedział, co się święci i nie leżał tak spokojnie. To szczepienie znów Jej się dłużyło w nieskończoność, choć nie trwało pewnie nawet pięciu sekund. Krzyk Malucha naprawdę rozdarł Jej serce. Uspokoił się po kolejnym, gdy Ona tylko przytuliła.
Lekarka aż wyszła z gabinetu.
- Jak on szybko się uspokaja! - skomentowała.
- Grzeczniuch taki - pomyślała Ona dumna, ale potem pomyślała o sobie: - A ze mnie matka wyrodna, ręki do takiej krzywdy dziecka przykłada!

Po ostatniej dawce szczepionki w ramię Maluch nie uspokoił się tak szybko.
- Nasz Szczepanek kochany - On próbował go uspokoić.
Maluch jednak kwilił jeszcze po powrocie do domu, dość niechętnie patrzył na pierś, jadł nieco obrażony. Patrzył na nią niechętnie. Zasłużyła.

czwartek, 28 marca 2013

Trzy razy! Nie kojarzę

Ona i On postanowili Maluch zaszczepić. Wystarczyło krótkie rozeznanie, by zdecydowali się na to, co tak dbające o rodzinę państwo daje. Ona umówiła się więc na wizytę.
- Weźmie pani szczepionkę skojarzoną - niejako stwierdziła pani w rejestracji.
- Nie, bierzemy co NFZ daje - Ona odparła.
- Ale wie pani, że dziecko będą TRZY RAZY kłuć? - pani aż wykrzyknęła do słuchawki. - TRZY RAZY.

Ona wiedziała.

środa, 20 marca 2013

Artysta!

Maluchowi po jedzeniu zdrowo się odbija. Ona uśmiecha się dumna z syna.
- Widzisz - On zwraca się do Malucha - jak ty bekniesz, mama się cieszy, a jak tacie się odbije, to mama jest zła. Artystom wolno więcej - kończy On, cytując klasyka, znawcę i przedstawiciela polskiej bohemy.

wtorek, 19 marca 2013

Gazowa empatia

- Kupiłem groszek - oznajmił On po powrocie ze sklepów. - Maluchowi nie będzie już głupio samemu robić prut prut..

poniedziałek, 18 marca 2013

Zapach niemowlaka

Ona i On uwielbiają zapach Malucha. Mogą zaciągać się tą mieszaniną ciepłej skóry, delikatnych zaspanych śpioszków i mleka bez końca. Ona zapada się w zapach tuląc polik do polika. On nosem gładzi po nastroszonych włoskach Malucha. Nagle wpada na genialny pomysł:
- A może by zrobić takie choinki zapachowe?

niedziela, 17 marca 2013

Z szacunku dla pracy. I ojca

Ona i On nie chodzą wokół Malucha na paluszkach. W pokoju słychać muzykę, dźwięki z komputerowych gier, filmy, zdecydowany szelest kartek nadrabianych lektur, wyklikiwane na klawiaturze teksty i rozmowy. Czasem z kuchni doleci garnek lub talerz, a raczej ich dźwięki - Ona jest w tym niezawodna. On jednak miał pewne wątpliwości, gdy sięgał po odkurzacz - czy aby ten dźwięk nie rozdrażni Malca.

Ten niewzruszony spał, kiedy On czyścił w uczuciem dywan.
- No zobacz, w ogóle mu nie przeszkadza, że ojciec pracuje. W ogóle! - Ona skomentowała.

sobota, 16 marca 2013

Jak mawia stare przysłowie..

Ona lubi Malucha trzymać w pionowej pozycji. Podtrzymuje Jego pupę i główkę. Ta druga czasem ciekawa świata kręci się na boki. Bywa, że uderzy w okolice Jej mostka tak, że Ona czasem aż skrzywi się z bólu.
- Oho, kolego, no głową matki nie przebijesz! - mówi Ona.

piątek, 15 marca 2013

Z widokiem na Malucha

Ona i Ono wybrali się w odwiedziny do Jej Cioci. Urodziny ważna rzecz. Ono szybko stało się gwoździem już nawet nie wczesnego wieczoru a popołudnia.
Jubilatka i Jej Mama siedzą z Maluchem na kanapie zachwycając się Jego a to paluszkami, to minką, to znów długimi włoskami.

- No siedzą tam teraz obie! - druga Ciocia wykrzykuje nieco zdenerwowana na widok tej sytuacji

Ona zerka na Ciocię i myśli: - Oho, zostawiły resztę gości i zamiast siedzieć przy stole, zajmują się Maluchem.
Na co Ciocia dodaje po chwili: - No siedzą tam teraz obie! I zasłaniają tak, że w ogóle Małego nie widzę! Odsłońcie mi go!

czwartek, 14 marca 2013

Cztery tygodnie z Maluchem

Najpierw tylko spał, z trudem po przebudzeniu podnosząc powieki i pokazując pięknie granatowe oczy. W nocy czasem zakwilił. Grzecznie dawał się głaskać po policzku, tulić i przewijać. Chętniej całował głośno Jej piersi, niż z nich jadł. W efekcie topił się w za dużych miniaturowych śpiochach.

Pierwszą jazdę samochodem przespał, a w nowym, już nie szpitalnym łóżeczku od jednego z wielu nowych Wujków rozglądał się z zaciekawieniem. Pierwszej nocy nie dał specjalnie pospać ani Jemu, ani Jej, ani też mieszkańcom bloku. Płakał wniebogłosy. Ona i On już drugiego dnia zrezygnowali sięgnęli po największy wynalazek ludzkości - smoczek. W czasie kolejnych nocnych szycht budził się albo był wybudzany brutalnymi całusami w czółko dwa razy (dwoma buziakami i dwukrotnie się rozbudzał). Potem usypiał - tak tak, bywało, że i w Jego i Jej łóżku.

Niewzruszony przyjmował kolejnych gości, nie przeszkadzał mu stuk kieliszków z toastem za pępek i dobry wychów. Z ochotą ruszył też na osiedlowy lans i z kolejnymi wizytkami do wytęsknionej rodziny.

Uwielbiał układać się na prawym boku, a Babcia - miłośniczka pięknych uszu - pilnowała, by nie przygniótł sobie pięknie wyprofilowanej (a jakże!) małżowiny. Uspokajał się momentalnie ułożony na miękkim przewijaku od Prababci. Płacz milknął także, gdy dostawał nową, suchą pieluchę, kiedy po pierwszych kroplach wody, grzał go ciepły strumień prysznica, gdy cichaczem zalewał świeżo przebrane śpioszki, kiedy zasysał cycka i wpadał w ramiona Dziadka albo lądował na brzuchu Taty. Zdezorientowany uciszał się również, kiedy dopadała Go czkawka - zerkał wtedy ciekawie, otwierając szeroko oczy. 

Jego odgłosy przypominały czasem beczenie małej owieczki, a czasem chrumkanie prosiaczka. Wkurzona minka towarzyszyła Mu, kiedy próbował rzucić się z apetytem na pierś, a ta zamiast samoistnie go nakarmić wymagała z Jego strony niewielkiego choć wysiłku. Sapanie w poszukiwaniu smoczka, przedmuchiwanie zatkanego noska albo cichutkie pochrapywanie - Ona i On nie wiedzą, które dźwięki bardziej Ich zachwycały. I tylko czasem boleśnie zawodził, łamiąc Jej serce.

Maluch nieraz kopnął Jego czy Ją podczas przewijania albo boleśnie przeorał swoją buźkę albo Ich ostrymi pazurkami. Dał się za to masować po kąpieli i podczas leżenia na plecach.

Uskuteczniał modeling, pozwalając się Jej przebierać kilka razy dziennie. Ona dementuje plotki - nie robiła tego dla zdjęć, choć no cóż.. trudno było im się oprzeć.. Po prostu regularne zmiany mokrych ciuszków były niezbędne.

Wpatrywał się w światło - zamykał oczy przed słońcem, ale ciekawie wpatrywał się w zapaloną lampkę albo ekran monitora. Wodził wzrokiem za rozbujanym nad głową ręcznikiem i łapał kontakt wzrokowy.

Na lekarzy reagował różnie - poddał się całkiem specjalistce od jedzenia z piersi (wiedział co dobre!), praktykę pediatry raczej przemilczał, za to ostro płaczem skrytykował doktor, która wymęczyła Go podczas usg bioderek.

Uśmiechał się. Uśmiechał! I nikt nie wierzył, że to gazy. No bo jak inaczej wyjaśnić reakcję na szyjkowe całusy Babci czy zadowolenie po jedzeniu?

Zaczął chodzić. Tak, chodzić! Na razie w pozycji na plecach albo na brzuszku, ale wyraźnie zaznaczając siłę i chęć do wspinaczki. Przekładał przy tym głowę z jednej strony na drugą.

Chwytał! Najpierw palce - czyjeś, potem swoje, wreszcie i smoczek wypluty poprawiał sobie, pakując go piąstką z powrotem do ust.

Przeciągał się długo po każdej pobudce, robiąc przy tym nieco zmanierowana minę w stylu "Czego Wy ode mnie chcecie? Kto śmie mnie budzić przed 12? Gdzie moja kawa?". A ziewał tak, jakby przynajmniej Jej pociążowe kilogramy chciał połknąć.

To Maluch wyczyniał w pierwszych czterech tygodniach życia. Właśnie minęły. Ono już nie jest malutkim noworodkiem. To duże niemowlę. Jeszcze na gwarancji?

środa, 13 marca 2013

Amerykański sen na jawie

On wysłany do sklepu po śpioszki i śpiworek kupił śpiochy, śpiworek i becik, w którym Ono zamienia się w mały, uroczy kokonik.

Następnego dnia Ona trafiła na ten filmik


Nie dowierzała, że dziecko można uspokoić otulając je, układając na brzuszku lub pleckach, delikatnie nim kołysząc czy szumiąc do uszka. A najlepiej wszystko za jednym zamachem. I po angielsku.

Postanowiła jednak metodę amerykańskiego pediatry o tradycyjnym wigilijnym nazwisku Karp (Harvey Karp) wypróbować przy okazji pierwszego długiego płaczu, gdy Maluch pieluchę ma suchą, jest nakarmiony i do tego wyspany. Zamieniła Go dzięki becikowi w kokonik, tuliła w rękach w ułożeniu na boku, delikatnie poruszała Jego główką i szumiała do ucha niczym rasowa (a właściwie wysokogatunkowa) wierzba.

Patrzyła z niedowierzaniem, jak po kilku pierwszych ruchach Maluch odpływał... Wyciszył się, zamilkł, uważnie patrzył przed siebie. Po kilku kolejnych chwilach zamknął oczy i całkowicie uspokoił się.

Ten cudowny sposób Ona wykorzystała później przy każdej okazji marudnego płaczu. Do czasu.
Po kolejnym zamotaniu, ułożeniu, wyszumieniu Ono nadal płakało. Ona otuliła Go mocniej, delikatniej kołysała i szumiała do ucha, zagłuszając płacz. Ale i to nie pomagało.

- No wreszcie! Mój mały patriota! Nie ulega łatwo namowom amerykańskich pediatrów! - odparła dumna Ona.

wtorek, 12 marca 2013

Obowiązki bez poślizgu

Ono dostaje kolejną parę miniaturowych skarpetek z podeszwą ABS.
- Cudowne! Przynajmniej się nie poślizgnie, wynosząc śmieci - mówi Ona.

poniedziałek, 11 marca 2013

Co może jeść kobieta karmiąca? Choćby konia z kopytami!

Ona i On (Ono też, ale jeszcze w nieco innym stadium) chodzili na zajęcia szkoły rodzenia. Co ciekawe, najwięcej czasu poświęcano tam nie samemu porodowi, ale czasowi po nim. Ona, nastawiając się na karmienie piersią, szczególnie nasłuchiwała dobrych rad związanych z tym czasem.

Wyniosła z zajęć następujące przykazania dotyczące diety kobiety karmiącej piersią:
- jeść częste, niewielkie lekkostrawne ale urozmaicone posiłki,
- pić 3 litry płynów (alkohol zakazany, kawa jedynie zbożowa bądź bezkofeinowa, zielona herbata wykreślona, mięty unikać, herbaty pić tylko słabe i owocowe, na laktację, soki wyciskane i rozcieńczane wodą, a najlepiej samą wodę i kompoty),
- zero nikotyny,
- no more fast food,
- szczególnie przez pierwszy miesiąc unikać alergenów - krowiego mleka i jego przetworów, orzechów, miodu i cytrusów,
- zapomnieć o: grochu, fasoli, brukselce,kapuście, szczypiorku, nowalijkach - serwują wzdęcia matce, a dziecku kolkę,
- mało przypraw.

On przeanalizował listę produktów, po które Ona może sięgać w czasie karmienia, jęknął i zapytał:
- To właściwie... co Ty będziesz jadła?

Ona w czasie pobytu w szpitalu obserwowała z uwagą propozycje w menu dla świeżo upieczonych matek. Był tam i ogórek kiszony, i kapusta zasmażana, i mielonka. Poczuła się trochę zagubiona.

W drodze do domu poszli też po rozum do głowy: no bo jaki tak naprawdę wpływ na dziecko ma to, co zjada matka? W domowych pieleszach On przygotował bajeczny obiad. Tuż po nim Ona miała wyrzuty sumienia - że duszona wołowina w ostrym sosie i z dodatkiem cebuli to jednak nie był zbyt dobry pomysł. Zamartwiała się potem pół nocy zaglądając w... pieluszkę i gładząc Malucha po brzuszku.
- Ach, co ja narobiłam?! - wygadywała sobie w nocy. Kolejnego dnia przeszła na bulion, gotowaną kurę i chrupkie pieczywo.

Tydzień później doradca laktacyjny (właściwie gdyby Ona chciała być w zgodzie z paniami dyrektorami i  polityczkami, nazwałaby swego doradcę w spódnicy doradczynią laktacyjną) zadała Jej na wejście jedno, jak się okazało, kluczowe pytanie:
- Wprowadziła pani jakieś zmiany w menu od czasu porodu?
- Nie - odpaliła Ona. Po chwili zastanowienia dodała jednak. - No.. nie piję kawy, unikam mleka i przetworów mlecznych, cytrusów, czekolady, wzdymających warzyw i owoców, ostrych przypraw.
- Z czekoladą się zgodzę, bo to tylko puste kalorie, ale po co ograniczać resztę?
- No bo alergie.. - Ona odpowiedziała oczywistą, przekazywaną przez położne i sieć wiedzę.
- Alergia na mleko choćby to tylko 6% przypadków. Oczywiście nie należy jej lekceważyć, ale jeśli ani pani ani mąż na nią nie cierpicie, nie ma potrzeby ograniczać nabiału. Pani potrzebuje witaminy C, a więc cytrusów - koniecznie! - kontynuowała specjalistka.
- A co z przyprawami? - Ona chciała się upewnić.
- Są niezbędne! Pani nie może jeść jałowych rzeczy. Przyprawy tylko odrobinę zmieniają smak mleka, a zresztą dziecko przyzwyczaiło się do nich już w ciąży. Poza tym później łatwiej będzie państwu wprowadzać stałe pokarmy, które już teraz maluch pozna w nieco innej formie.
- Ale pić więcej wody i kawy unikać?
- Nie ma specjalnych wskazań, by zwiększać spożycie płynów. Kawy nie trzeba sobie odmawiać. Trzy szklanki to już nieco dużo, więc tym bardziej jedną filiżanką ulubionej rozpuszczalnej z mlekiem może pani zacząć dzień. Oczywiście dziecko trzeba obserwować, ale przede wszystkim trzeba edukować społeczeństwo! Dlaczego potem kobietom wypadają włosy, pogarsza się cera, a dzieci mają pleśniawki? Bo kobiety zmieniają drastycznie dietę w czasie karmienia. A muszą jeść bogato i zdrowo.
- To czemu tam się trąbi o kolkach i potem każda z nas trzy razy zastanowi się, nim weźmie do ust wzdymające jabłko czy brukselkę?
- Z niewiedzy! Przychodzi do mnie kobieta, która w czasie karmienia je tylko ziemniaki i chleb, a pije wodę. Dlaczego? Bo jej nagadali, że wszystko, co ona zje, trafia z mlekiem do brzuszka dziecka. Ręce można załamać! Nie ma żadnych badań, które potwierdzałyby, że kolkę powoduje dieta mamy. Logicznie rzecz biorąc, dzieciom karmionym mlekiem modyfikowanym wcale by ona nie dokuczała, a tak naprawdę kolki u dzieci niekarmionych piersią zdarzają się częściej.

- Więc można wszystko? - Ona zapytała nie dowierzając.
- Proszę pomyśleć: co dzieje się z pani jedzeniem, gdy je pani przetrawi?
- Trafia tam, gdzie mleko, które przetrawi moje dziecko. No, może tylko nie prosto do pieluchy - Ona zaśmiała się.
- Tak! Żeby wzdymające składniki mogły spowodować wzdęcie u dziecka, najpierw musiałyby spowodować wzdęcie w pani żyłach - ten obrazowy opis Ją przekonał. - Proszę jeść zdrowo, a i pani, i dziecko będziecie się dobrze czuli - doradziła specjalistka.

Po tej wizycie na obiad Ona zjadła delikatnie podsmażone na maśle szpinakowe kopytka z ząbkiem czosnku, potem wypiła kawę i wciągnęła pomarańczę. Ona, On i... Ono mogli pogłaskać się z apetytem po brzuszkach.

piątek, 8 marca 2013

Zdrowy bek w ramach podziękowania za posiłek

Gdy Ono zje już swoją porcję mleka każdy asystuje Jego odbiciom:
- No! Dawaj kolego! - wspiera go wuj.
- Czekamy na Twoje beeee.. - sekunduje jego i Jej koleżanka.
- Odbijamy, odbijamy - dopinguje ciocia.
- No, beknij sobie, jak na mężczyznę przystało - mówi babcia.
- A teraz czas na główny punkt programu - dorzuca druga ciocia.

A gdy już odbije się Malcowi ładnie, słychać słowa uznania, brawa, widać dumne kiwanie głowami i uśmiechy.

- Ciekawe, czy jak za kilkanaście lat będziesz chciał sobie zdrowo beknąć po posiłku, to czy też będziesz miał takie wsparcie - zastanawia się Ona.

czwartek, 7 marca 2013

Pożegnanie z mlecznym stygmatem

Dużymi literami w książeczce zdrowia dziecka i w wypisie wykaligrafowane zostało: "Trudności z karmieniem". Dla Niej to był taki mleczny stygmat. Ona mimo problemów w szpitalu postanowiła się nie poddawać i karmić piersią. Próbowała w domu, sadowiąc się wygodnie w fotelu, obstawiona poduszką, wodą, kalendarzem do notowania karmień i osłonkami na bolące już po paru dniach karmienia brodawki. Ono przystawiało się grzecznie, ale przy sutku dostawało małpiego rozumu: rzucało się, zasysało, całowało, wypluwało, znów zasysało i ciamkało niczym nastolatek na pierwszej randce, a gdy już złapało dobrze, usypiało po krótkiej chwili. Na nic zdało się głaskanie po skroni, dotykanie bródki, masowanie stópek czy dłoni. Cycki Młodego zwyczajnie nudziły.

Ona za radą położnej środowiskowej odciągała pokarm przed karmieniem, przystawiała Malca do mniej przepełnionej piersi - na parę chwil, a potem - na dłużej - do drugiej i na siłę dokarmiała odciągniętym pokarmem. Szło opornie.
 
- A może to na silikon tak reaguje? - pomyślała Ona, zerkając na minę syna nurkującego na kapturki osłaniające piersi. - To byłby w sumie dobry objaw - Ona z dumą patrzyła na syna, który już za młodu preferuje pierś naturalną.
Położna środowiskowa widziała to nieco inaczej. Doradziła szpital: bo Maluch nie je, za mało przybiera (oświadczyła po zważeniu go przyniesioną z mrozu wagą), żółtaczka nie znika, więc wizja zakażenia, żółtaczki, choroby nerek albo Bóg wie czego całkiem realna. Ona zadrżała. Pediatra nie potwierdził obaw położnej, ale dla spokoju.. wypisał skierowanie do szpitala ("bo nigdy nie wiadomo").

On zachował spokój. Na kolejny dzień Ona i On umówili się do doradcy laktacyjnego. Ona zrobiła to dodatkowo nie chcąc narażać się na to, że Maluch zmieni gust i zapała sentymentem do silikonu.

U doradcy Ona usadowiła się w fotelu, Maluch zapoznany z nową ciocią grzecznie przystawiony do piersi.. zassał zawodowo!
- Ależ on pięknie pije! - powiedziała zachwycona specjalista od laktacji. No, takiego Ono Jemu i Jej psikusa zrobiło - tyle płaczu w domu, nerwów było, czarnych wizji, szpitala w planach i walki z przystawianiem, a On - niewdzięczny, od razu się przystawił, zachłeptał i pił aktywnie całe pół godziny, matkę i ojca zawstydzając.

Po powrocie do domu było podobnie. Od tego czasu Ono je regularnie. Przekroczyło wagę z porodu, dojada odciągane mleko. I nie ma ani żółtaczki, ani zakażenia, ani choroby nerek. Sentymentu do silikonu też nie. 

środa, 6 marca 2013

Gwiazdorska wymiana pieluchy

Noworodek głównie śpi, płacze i brudzi pieluchy - ta wizja sprzed ciąży idealnie się sprawdza w życiu Trio. Ona i On są dmuni: Ono rozwija się pod tym względem wzorcowo!
Snu co prawda w ostatnich dniach jest coraz mniej, kwilenia i ryku coraz więcej, a wymiana pieluch utrzymuje się na tak samo wysokim poziomie.
- Uwaga! Pan Kupstein vel Kupenbaum nadchodzi - ostrzega On, kierując się na przewijak. Po głębszym zanurkowaniu do pieluchy poprawia się szybko. - O nie, pomyłka, to sama zLana Del Rey!

wtorek, 5 marca 2013

Werandowanie

Ona wciska najpierw na Malucha ciepłe spodenki, potem rękawiczki, czapkę i kurtałkę. Tak opatulonego wkłada do fotelika i wystawia - matka wyrodna - na balkon.
Młody znaczy teren, chrzcząc nowe śpiochy i dają znać głosem o swojej obecności, zawstydzając Ją nieco (nie na tyle jednak, by balkon zamknąć, udając że gościa się nie zna;)).

Tak zaczyna się osiedlowy lans. 

poniedziałek, 4 marca 2013

Matka ma pierwsze wychodne

Minęły tylko nieco ponad dwa tygodnie od porodu. Jej kontaktu z ludźmi nie brakowało, bo domowe wizyty składały Im tabuny gości. Ona nie mogła też specjalnie narzekać: zaliczyła przecież parę szalonych kilkuminutowych wizyt na dworze:
- po wypisie ze szpitala do auta,
- z auta do domu,
- miguniem do przychodni z Maluchem,
- jeszcze szybciej z przychodni do domu,
- raz jeszcze do szpitala,
- po szpitalu do domu.
No szaleństwo.

Po tym czasie jednak Ona potrzebowała łyku świeżego powietrza.
- Może śmieci wyniesiesz? - On zapytał. Ona poczuła, że smyczka sięga już prawie do rogu ulicy. - Do Biedry skoczysz? - Ona już wyobraziła sobie te dzikie 10 minut spaceru i powrotu z siatami pełnymi zakupów.

Kiedy więc nastał wolny dla Niej i dla Niego dzień, Ona od rana zaczęła planować wyjście. O 9.30 oko było już pomalowane, wyjściowy ciuch założony, płaszcz już czekał na narzucenie, słońce kusiło, a mleko odciągnięte - tak w razie czego - czekało na apetyt Malca.

Ona wyszła równe trzy godziny później - po czterech karmieniach, dwóch zmianach pieluch i tuleniu Malca. Tak, śmieci wyrzuciła, Biedrę odwiedziła, a potem - jak się rozpędziła - to jeszcze i sklepy (dużo sklepów!) w ekspresowym tempie odwiedziła, dokonując wiosenno-poporodowej rewolucji w szafie. Wróciła po dwóch godzinach. Z nową kiecką i tęsknotą za resztą Trio.

niedziela, 3 marca 2013

Cesarzowa sobie winna

Ona cesarskiego cięcia nie planowała. Nie planował go też Gin. Ona niczego więcej nie chciała ponad poród siłami natury (choć nie wykluczała wspomagania, gdyby natura zaczęła Ją przerastać). Ona nie oceniała jednak nigdy tych, którym rzekomo (bo nigdy nie wiedziała, ile w takim gadaniu prawdy) cesarki miały na życzenie (nie włączając w to stanów wymagających zabiegowego podejścia). Wiedziała, że stan po może być dużo trudniejszy niż po porodzie fizjologicznym. Obawiała się tego.

Stało się inaczej, niż zaplanowała. Niedużo potrzebowała, by też pod wpływem szalejących hormonów poczuła, że to Jej osobista porażka. Że nie dała rady, że tak chciała zgrać się z naturą, a momentami nawet ją przechytrzyć, że ostatecznie padła pokonana na stole operacyjnym.

Ale i rozsądek, i położna, i On, Gin także podpowiadali, że wszystko poszło dobrze i że wyjście to było najbezpieczniejsze zarówno dla Malucha jak i dla Niej. Myśl o porażce pozostała jednak na dłuższą chwilę, choć sądziła, że z każdym dniem pobytu w szpitalu będzie mijać.

- Kobiety teraz robią cesarki na życzenie i potem mają - powiedziała położna, która "pomagała" Jej uporać się z kłopotami z karmieniem.
- Na jakie życzenie?! - Ona jeszcze miała siły się oburzyć.

- No dziecko nie je. Dziwi się pani? Po cesarce są ospałe. Potem tylko czekać: śpi, jeść nie chce, kupy nie robi, to żółtaczkę ma. A jak ma żółtaczkę, to jest ospały, jeść nie chce, kupy nie robi i tak w kółko - wyjaśniały, najlepiej wybierając winnego - leniwą macicę matki.

- Nie potrafi pani przystawić? No tak, pani po cesarce? To co, mąż kangurował? No to dziecko pani skóry nie poczuło, jak ma poznać? -kolejna położna nie podnosiła Jej na duchu.

- O której go wyjęli? - zapytała inna, pytając o godzinę.. urodzenia się Malca. "Wyjmowanie" tak bardzo kontrastowało z "urodzeniem", "porodem" czy "przyjściem na świat". Ją też bardziej w uszy kuły wymieniane nad Jej łóżkiem rozmowy o "NORMALNYCH fizjologicznych porodach"

- Wstawać! Wstawać! Pod prysznic jak najszybciej! - Ona usłyszała 12 godzin po porodzie. - Po cesarce to tylko by leżeć chciały. Ruszać się trzeba normalnie.
Więc Ona wstała, ale rozprostować się już nie bardzo mogła.

- No widzę, przecież pokarmu pani nie ma. Jakby pani rodziła normalnie, to by był i mogłaby pani dziecko karmić, a tak głodne będzie.

Teraz rana się goi - ta na brzuchu i w sercu, a Maluch rośnie. I je z piersi! A przecież po "wyjęciu" dziecka pokarmu nie ma i dziecko opieka społeczna za niedożywienie zabrać może takie choćby najdumniejszej matce Cesarza.

sobota, 2 marca 2013

Elo, Melo

On już po tym, jak Jej brzuch zamienił się w całkiem realnego syna, odnalazł kultową postać z Pana Kleksa, którą rzekomo Ona mu w ostatnich miesiącach przypominała - tak na wysokości talii szczególnie. I w pełnym gracji chodzie jeszcze.

Od trzynastej sekundy.


Ona uważa, że to dobry powód do unieważnienia małżeństwa. Sąd się przychyli.

piątek, 1 marca 2013

Syn lubi piersi. Jak tato!

On gra w "Dead space'a", a Młody popłakuje. On przerywa grę, kładzie się z Nim na kanapie i Maluch zaraz się uspokaja.
- Tata zaraz skończy grę, weźmie komiks i tak sobie tu poleżymy i poczytamy, dobrze? - mówi do Niego. - Tylko poczeka chwilę na save'a, żeby wyłączyć grę.
Syn słucha uważnie.
- Albo nie, włączymy sobie "Wiedźmina" i razem zagramy, co? - proponuje potomkowi. - Ale mama nam chyba nie pozwoli oglądać, jak się biją - mówi ze smutkiem. - A jak będą cycuszki na ekranie, to będziemy zasłaniać Ci oczy. Chociaż nie trzeba.. Ty już jesteś znawcą damskich piersi - śmieje się.