środa, 27 czerwca 2012

Oj, będzie.. rzygać?

- Kiedy zacznę wymiotować? - rzuciła Ona do Gina tuż po kurtuazyjnym "dzień dobry".
- Oby nie za chwilę - odpowiedział doktor opanowany, ale zapobiegawczo przybliżając do siebie kartoteki pacjentek i równie cenną klawiaturę komputera.
- A co jeśli wcale nie zacznę? - nie ustępowała Ona.
- To będzie pani wielką szczęściarą!

I Ona była - po rzygu ani widu, ani słychu!
Planując jednak wielogodzinną podróżą promem, Ona przetrząsnęła okoliczne apteki. Szukała czegoś na kłopoty lokomocyjne, najlepiej na bazie imbiru. Dla siebie. Z imienia i nazwiska co prawda się nie przedstawiła, ale zaznaczyła, że choć do wyniesienia na ołtarze jeszcze Jej daleko, z błogosławionym stanem jest już za pan brat. Niezwykle wykształcone i również niezwykle miłe panie magister wciskały Jej specyfiki ABSOLUTNIE niewskazane dla ciężarnych. Podziękowała za bardzo dobre rady, pogratulowała im rozsądku, po czym oddaliła się zniesmaczona.

On na wyprawę spakował więc do torby paczkę miętówek i obietnicę, że w razie rigoletto będzie dzielnie trzymał Jej głowę.
Podróż w jedną stronę minęła bez zakłóceń. Ona nawet miała przebłyski apetytu - poznała bliżej może i niezbyt zdrowe, ale za to bardzo smaczne szwedzkie przekąski.

Kryzys zaczął się w drodze powrotnej. Rodzinnego kraju nie było jeszcze na horyzoncie, gdy zaczęło ostro bujać. Tylko starsze panie na dyskotekowym parkiecie trzymały fason - choć skóra na ich twarzach i klatkach piersiowych łatwo poddawała się sile grawitacji, ich fryzury i ubrania były nienaruszone (być może to zasługa fioletowych płukanek w przypadku włosów i sporej porcji naftaliny w przypadku tych drugich?).

Ona ledwo szła i co gorsze, jeszcze gorzej miała się w pozycji horyzontalnej. Przy mocniejszych bujnięciach żołądek podchodził Jej do gardła. Ona wolała nie myśleć, co wraz z nim. Wypiła ciepłą herbatę, ułożyła się pod kołdrą, a On przygotował się do zmasowanego nocnego ataku. Jedynym mobilnym pojemnikiem w kajucie był - obok ich walizki - śmietnik. To na niego padł wybór - przecież jakoś do domu trzeba wrócić! On śmieci opróżnił, dno sprawdził - mina mu trochę zrzedła, gdy okazało się po próbie wody, że tenże może przeciekać. Wyliczył promień wyrzutu i ustawił pojemnik na linii strzału. Zapatrzył się też w ręcznik i butelkę w wodą, odgruzował drogę do wc i.. ułożył się. Nie spuszczał z Niej oka.

Ona przespała spokojnie całą noc. On spał dużo czujniej. Rano razem wciągnęli niezły miks - kawałek ciemnego chleba na miodzie z rybną pastą. Apetyty dopisywały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

On, Ona i Ono dziękują za Twój komentarz