niedziela, 30 września 2012

Konsola dla syna

- Gdybyś, tato, miał w domu za mało chłopców (a Jej tato wychował czterech mężczyzn!), to będziesz miał jeszcze wnuka - oznajmiła Ona Jej Tacie.
Był w szoku nie mniejszym niż reszta rodziny.
- No cóż, będzie nosić różowe sukienki - skomentowała Jej Ciocia.
- Ale jaja! Dosłownie!
- Serio? A gdzie podziała się dziewczynka? - zapytał Jej Brat.
- A czy to się może jeszcze zmienić? - upewniała się Babcia (Ona szybko uświadomiła seniorkę rodu, że tylko, jeśli fizyczne atrybuty męskości odpadną).
- Musicie pozwać lekarza, który robił Wam pierwsze badanie - radzili znajomi.
- Fajnie mieć starszego brata, a na córkę jeszcze przyjdzie czas - komentowali inni.

I pewnie: najważniejsze, że zdrowe. Jak banalnie by to nie brzmiało, jest to prawda. I choć Ona i On przyzwyczaili się już do myśli, że będą mieć córkę, syn cieszy Ich równie mocno.

- Już wyobrażam sobie, że przybiega tu do nas zaaferowany - opowiadał On wieczorem przy kuchennym stole. -  Dobrze będzie mieć syna. I wiesz co? Bez wahania kupię konsolę. Musi mieć chłopak w co grać! - zaśmiał się.

piątek, 28 września 2012

Dwie kostki masła pod secem

Badanie u doktora Wu było niezwykłym przeżyciem. Ginekolog pokazywał każdy fragment małego 14-centymetrowego ciałka, opowiadając Jemu i Jej o jego tajemnicach.

- Tu jest ładnie ukształtowana kość nosowa, która nie wyglądałaby tak, gdyby dziecko miało zespół Downa. A tu z kolei mamy górną i dolną wargę bez oznak zajęczej wargi lub innych zmian. Podniebienie górne jest, żuchwa nie jest jeszcze zrośnięta, ale to kwestia czasu - opisywał na bieżąco.

Jego zafascynował wypełniony wodami płodowymi żołądek.
- To oznaka, że dziecko się odżywia i nie ma żadnych problemów. Podobnie rzecz ma się z widoczną tu wątrobą - powiedział doktor Wu wskazując jedną z plamek na monitorze. - Maluch waży niecałe 400 gram, a to znaczy, że nosi pani pod sercem ciężar wielkości dwóch kostek masła.

Ona i On ujrzeli także małe fasolki - niewielkie, dobrze usadowione nereczki. Jaśniejące na monitorze kosteczki, żebra i kręgosłup sprawiały, że Jej buzia się rozświetlała.

- Rusza się - rzuciła tylko, na chwilę przerywając monolog lekarza.
- Nie śpi, ruchliwy malec! - skomentował doktor. Gdy przełączył usg na funkcje 4D, Ona i On zobaczyli małą rączkę podniesioną na wysokość buźki.

Fragment twarzy przesłaniało łożysko, co Jej przypomniało mrocznego Bane'a z ostatniej części Batmana.
Ale Jej natychmiast włączyło się to, przed czym wiedziała, że nie da rady się ochronić - wielkie uwielbienie dla tego małego stworzenia. Jego i Jej synek był śliczny!

czwartek, 27 września 2012

Co to za hałasy? To serce maluszka!

Gdy Ona rozmyślała o maluszku podczas badania usg, oglądając jego czterokomorowe serce, nagle usłyszała głośny hałas. Jakby wachlowanie wielka płachtą blachy.
Nikt nie musiał nic tłumaczyć.

To serce.

Biło równo, miarowo. Pierwszy raz Ona i On usłyszeli bijące serce swojego dziecka. I Jemu i Jej serca zaczęły walić szybciej.

Ona już nie miała wątpliwości: naprawdę będzie mamą! A On tatą!

środa, 26 września 2012

A jednak będzie synek!

Ona i On postanowili wybrać się na badanie usg do osławionego doktora Wu. Przyznają bez bicia: prócz spokoju, że jeden z lepszych diagnostów potwierdzi (oby!), iż wszystko jest dobrze, chcieli jeszcze posmakować odrobiny gadżeciarstwa przypisanego przyszłym rodzicom. Zdecydowali się więc na badanie 4D.

- Jak przebiega ciąża? Czy coś Państwa niepokoi? - zapytał na wejście lekarz.
- Nie. Wszystko przebiega dobrze, ale zdecydowaliśmy, że będziemy spokojniejsi, gdy jeszcze jedna para oczu zobaczy malucha - odpowiedziała Ona.
- No i chcemy nagrać pierwszy filmik z potomkiem - dorzucił On ze śmiechem.

Ona usadowiła się na kozetce, odsłoniła brzuch. On zdążył siąść tuż obok doktora Wu i wlepić oczy w monitor. Ona skierowała swoje w stronę telewizora zawieszonego nad kozetką. Rzuciła jeszcze, widząc zbliżającą się ku Jej brzuchowi sondę:
- Chcemy też prosić, by pan doktor potwierdził, że to dziewczynka.

Ginekolog przyłożył sondę do brzucha na ok. 3 sekundy i odpowiedział spokojnym głosem:
- Ale przecież to chłopak.

Ona zaniemówiła. On też nie wydobył z siebie słowa. Po chwili doktor znów przyłożył sondę w okolice pępka. Jego i Jej oczom ukazała się kształtna główka. Doktor rozpoczął badanie. Pomachał jeszcze parę razy po brzuchu, a Ona dopiero po chwili się ocknęła.
- To był żart z tym chłopcem? - zapytała.
- Nie. Będziecie państwo mieli syna. Zaraz wszystko pokażę.
Ona zdziwiona.. jęknęła. A może był to całkiem inny dźwięk?

wtorek, 25 września 2012

Dokąd to?

Ona martwiła się trochę czekającą ją długą podróżą zagraniczną, na którą jakby nie było - szalenie się cieszy. Wyobraziła sobie, że Maluch raczej niespecjalnie ucieszy się z przesłuchiwania dyskografii Soulsavers na polskich wybojach, że częściej skłaniać Ją będzie do odwiedzin w przydrożnych toaletach i że może niekoniecznie dobrze zniesie oddalenie od domu na więcej niż zwyczajowe 20 km.

- A właściwie dlaczego jedzie Pani do Wilna? - zapytał Gin.
- Bo tak sobie wymarzyliśmy - odpowiedziała Ona pewnie.
- Ale że co?.. - zawiesił się doktor. - Że to takie ładne miasto?.. Że ma najpiękniejszą w Europie starówkę, że?..
- Że na Litwie jest super żarcie! - dorzuciła Ona.
- Super żarcie? - przebudził się Gin. - Najlepsze mają w tym barze z kebsami przy głównej ulicy w NASZYM MIEŚCIE!Proszę jeszcze raz dobrze przemyśleć wyjazdowe plany. Na pewno warto?

poniedziałek, 24 września 2012

Ciężarna: kobieta w rajtuzach. Czarych oczywiście!

Ona kupiła niedawno ciążowe rajty.

Był to chyba jeden z najszybszych zakupów.

W kolorach Ona chciałaby przebierać godzinami, ale się nie dało. Były dwa: granatowe - na szkolną akademię, względnie czarne - idealne na stypę. Boże broń modnego ugru, świetnie sprawdzającego się jesienią oliwkowego koloru czy rdzy pięknie komponującej się z jesiennymi liśćmi.

Wzory? O nie! Przecież wiadomo: unikać należy wszystkiego, co poszerza: od pionowych pasków (ah, jak one nieapetycznie układają się na opuchniętych łydkach), przez subtelne romby, na jodełce kończąc. Bo ciężarną poszerza wszystko. Nawet faktura na pończochach. Producenci to wiedzą.

Chce kobieta w ciąży wcisnąć się w kieckę? Ma bezpieczną klasykę: piękne gładkie czarne rajstopy.

Taaaak.. Ona z przyzwyczajenia wybrała rozmiar M. Zawahała się chwilę przy kasie, niepewna, czy Jej rozmiar sprzed ciąży jest nadal jej rozmiarem.

Oczywiście okazało się że nie! Producenci rajtek zrobili je co prawda rozciągliwe, wygodne, na brzuchu nawet ze sporym luzem, ale na kobietę jakieś 50 cm od niej wyższą.

Jak wiadomo, kobieta w ciąży wygląda bardzo kobieco. Szczególnie w monotonnych barwach (tfu! klasycznych kolorach), w płaskich butach i z rulonikami spadających rajstop pod kolanami i w okolicach kostek. No tylko w sukienkę wskoczyć. I tak jeszcze nieco ponad cztery miesiące..

poniedziałek, 17 września 2012

Aktywna mama. Bez etatu rzecz jasna!

Ona ćwiczy w ciąży, nieco spaceruje, dba o zdrowe odżywianie. W żadnej z tych sfer nie popada jednak w paranoję. Pracuje - kiedy tylko może - zarówno w fabryce jak i w domowym zaciszu - pod warunkiem, że ma się dobrze. Do góry brzuchem leży - a pewnie, ale wtedy, gdy ma na to chęć i potrzebę ku temu. Nie rezygnuje z towarzyskich spotkań. Więcej nawet: chyba nieco się ostatnio w tym względzie ożywiła. Ona nie odpuszcza długich wypraw, wycieczek i wieczornych nasiadówek. Wcina sałatki, a kiedy najdzie Ją chęć - truskawkowe lody z kruchymi ciachami. Czuje się aktywną (przyszłą) mamą w każdym aspekcie.

Ale gdy widzi zajęcia pod szumnymi nazwami: "Aktywna mama", "Aktywna w ciąży", "Aktywnie przez 9 miesięcy", które odbywają się TYLKO I WYŁĄCZNIE przed południem i to w dzień powszedni, zawstydza się. I.. zaczyna zazdrościć innym ciężarnym... pracy na popołudniówki. Te to dopiero muszą być aktywne: najpierw na zajęciach, potem w pracy, dalej jeszcze w życiu prywatnym. Istne szaleństwo!

Nie może być przecież tak, że dbający o wszechstronny rozwój jakże aktywnych pań organizatorzy zajęć aqua aerobiku, salsy z chustami, samego chustowania, jogi w ciąży czy zajęć z pierwszej pomocy dla noworodka mogliby zakładać, iż duży odsetek ciężarnych idzie na zwolnienie w momencie pojawienia się na horyzoncie dwóch testowych kresek. Nie może też być tak, że zachęca się do aktywności dopiero na krótko przed porodem, gdy trudno chyba ożywić się na kursie tańca brzucha, decoupage'u dla ciężarówek czy samoobrony dla pań. A może jednak?

Ona czuje się dyskryminowana. Idzie szukać pracy na druga zmianę. Wszystko po to, by być "aktywną" w oczach tych, którzy o Jej aktywność tak zabiegają.

niedziela, 16 września 2012

Pierwsze urodzinowe trio

To przyszło 20 minut temu.

Ona poczuła na karku trzydziechę.
Na skroni (kolejny) siwy włos.
Pod sercem Malucha.
A w duszy miłość i spełnienie.

piątek, 14 września 2012

Ona czuje parcie

Ona czuje parcie. I nie jest to parcie na szkło, a na ceramikę. Choć gdyby On miała szklany ustęp, brzmiałoby to nieco bardziej tradycyjnie;)

Ona czuje się jak pies sąsiadów, który znaczy ślad, gdziekolwiek się pojawi. Krótki pobyt w sklepie: sik konsumpcyjny. Oczekiwanie w przychodni: sik na kasę chorych. Po godzinnej jeździe autobusem do pracy: sik etatowy. Na dworcu: pociąg na sik. Podczas pięciominutowej wizyty u znajomych/rodziny: czterominutowy sik gościnny. I tak dalej...

Najgorzej jest w nocy, kiedy parcie na pęcherz nie daje Jej spać. Ból w podbrzuszu boli ją o 2 i 5 w nocy. Regularnie. Sik nocny. Razy dwa.

czwartek, 13 września 2012

Pilates w ciąży

Odkąd Ona i On dowiedzieli się, że zostaną rodzicami, On odkurzył swój karnet na siłownię, a Ona strój kąpielowy i rowerek stacjonarny. On macha hantlami, Ona - rękoma w wodzie, a nogami na siodełku. On maszeruje na bieżni, Ona wraca spacerkiem z basenu. On naciąga coraz luźniejsze spodenki, a Ona coraz ciaśniejszy strój.

Od dwóch dni Ona organizuje zajęcia pilatesu w domowym zaciszu. I jest zachwycona! Znalazła miłą koleżankę zza oceanu. Trochę dużo gada i jest od Niej ładniejsza i zgrabniejsza, ale póki ma więcej w pasie niż Ona, Ona jakoś to przełknie;)

Poznajcie się:


Za hantelki służą Jej butelki z wodą, za matę - dywan. No może Ona nie ubiera się tak stylowo jak Lisbeth Garcia, ale to tylko dlatego, że na gimnastykę założyłaby jedynie obcisłe string body w kolorze turkusowym i żółte legginsy. A takiego ałtfitu jeszcze nigdzie nie znalazła.


Rozciąga więc obolałe siedzeniem przy komputerze mięśnie, ręce wyciąga, sięgając prawie sufitu, a nogami przeciera pajęczyny w kątach pokoju. Taka się wysportowana zrobiła!


Po takich 30 minutach ćwiczeń Ona zyskuje tylko apetyt na więcej. Sięga więc po ostatnią serię.


Ona nie łudzi się, że bioderkowe fałdki znikną, a brzuch się naprostuje. Że tak skutecznie powalczy z cellulitem albo ukształtuje triceps, ale Maluchowi najwyraźniej się to podoba. Ćwiczenia lubią też Jej plecy, ramiona i poduszka, na którą Ona po ćwiczeniach pada.

środa, 12 września 2012

Premia za brak krzyku

- Zamierza pani krzyczeć podczas porodu? - zagadnął Ją Gin podczas wizyty.
- No pewnie! - odpowiedziała Ona. Ale po chwili zwątpiła. - Chyba, że zna pan doktor jakieś cudowne sposoby, by rozluźnić rozrywaną bólami kobietę.
- Łee.. No nie, właściwie to nie. Ale pomyślałem, że zapytam. Ordynator cały czas ma nadzieję, że trafi się jakaś niekrzycząca rodząca. Ponoć wyznaczył nagrodę dla lekarza prowadzącego taką pacjentkę. Premię!
- A nie! Trzeba było tak od razu zacząć. Skoro tak, to nie puszczę pary z ust - obiecała Ona.

wtorek, 11 września 2012

Sąsiad puszcza bąki (w brzuchu)?

Książkowo pierwsze ruchy powinny pojawić się na przełomie 19. i 20. tygodnia. Gdy przeczyta to ciężarna, nasłuchuje, przykłada ręce do brzucha, a jeśli jest jak u Niej: wielkie nic, cisza ogromna, z której Ona próbuje wyłowić najmniejsze ruchy perystaltyczne jelit - pojawia się świetny powód do załamania. Chwilowego, bo doczyta później kobieta, że książkowych rozwiązań nie ma się co trzymać, że u pierworódek pierwsze ruchy pojawiają się nieco później, ale zawsze.

Więc gdy nadchodzi ostatni dzień 19. tygodnia, tydzień 20. zbliża się wielkimi krokami, a Ona czuje w lewej części brzucha wyraźne bąblowanie, prawie zamiera. Palce z klawiatury szybko przenoszą się na brzuch, słuchawki spadają z uszu, a Ona wsłuchuje się w siebie.

Maluch się dobija, czy Ona zjadła coś, co powoduje nową dla Niej niestrawność? Czuje w sobie dźwięki, jakby sąsiad z góry puszczał w wannie bąki. I tak ponad godzinę.

Teraz ma niecny plan: nasłuchiwać dalej. Jeśli dźwięki się powtórzą, to spore szanse, że Maluch właśnie macha do Niego i do Niej. Oby nie dobijał się od środka z przekazem: uwolnijcie mnie!

poniedziałek, 10 września 2012

Czas na spodnie z gumą?

Ją porządki w szafach i przebieranie garderoby cały czas omija. Dzielnie wbija się w dżinsy, które cały czas dodatkowo zsuwają Jej się z bioder. Mieści się w ulubione ciuchy: sukienki obcisłe ładnie opinają brzucho, a luźne ferety, których u Niej zawsze pod dostatkiem, subtelnie skrywają malucha.

Podczas ostatniej niezobowiązującej (ekhm.. ekhm..) wyprawy do sklepu Jej uwagę przykuły ciążowe spodnie. Wisiały sobie oznaczone dużym znaczkiem PRZECENA! Krzyczały tym samym do Niej: "Tyjąca kobieto, przymierz nas, pogódź się z tym, co Cię czeka i zaprzyjaźnij się z naszą rozciągliwą gumą działającą na wyobraźnię niczym aseksualne antygwałty (gwoli wyjaśnienia: cieliste kolanówki, które na łydkach najseksowniejszej kobiety są niczym rodzice zaglądający do pokoju randkowiczów). Pamiętaj" najmodniejszy w tym sezonie jest namiot!". 

Ona do wieszaków zbliżyła się niepewnie. Workowate sztruksy od razu sobie darowała. Białe nachy też odpadły w przedbiegach - wyobraziła sobie gacie po tacie, które przyjdzie Jej nosić i te obcisłe jasne spodnie podkreślający każdy element ciała i bielizny. Ogarnęły Ją mdłości. 

Sięgnęła po bezpieczne dżinsy. Wskoczyła w nie w przymierzalni. Naciągnęła granatowy gumowy pas po same cycki. Bez zapinania ciucha na guzik, bez konieczności zapięcia rozporka czuła się jak wyrośnięty przedszkolak, który nasuwa na siebie wygodne dresiwo. Spodnie w rozmiarze (o dziwo!) rozmiar mniejszym niż zazwyczaj były wygodne, ale jeszcze w biodrach mają luz - gdyby się przytyło. Ona nie potrafiła zrozumieć, po co Jej na wysokości bioder pasek ze sprzączką. Kto tu kogo chce oszukać? Łudź się, kobieto, żeś zgrabna niczym w czasie p.n.c. (przed naszą ciążą), bo damy Ci elastyczne spodnie w rozmiarze 36 i że dołączymy pasek, który w wygłodniałych chwilach będziesz zaciskać.

Tak ona rozpoczęła erę namiotową. Nieodwołalnie.

niedziela, 9 września 2012

Porodówking

Ona i On łażenie po klubach clubbingiem odkrywczo z angielska zwane (tak poza wszystkim: czy to jeszcze jest modne? ale nawet jeśli nie jest, to wiadomo: modne staje się to, co już niemodne)  planują wkrótce zamienić na porodówking, czyli odwiedziny na oddziałach położniczych.
Po co? Bo wiadomo, że szpital jakoś trzeba wybrać. Ona i On spisali już najważniejsze elementy, o które należy zapytać:
  • przykładowe menu dla pacjentek,
  • dostęp do tv oraz cenę za godzinę nadrabiania reklamowo-serialowych zaległości,
  • kolor kitli położnych (wiadomo, musi być zachowana subtelna elegancja),
  • bezprzewodowy internet w standardzie,
  • roomservice i dostęp do baru 24 ha.
To z najważniejszych rzeczy - chyba nikt nie wątpi.

- I można tak z ulicy przyjść i odwiedzić porodówkę? - Ona dopytuje Gina.
- Pewnie. I proszę powiedzieć, że jest pani moją pacjentką - radzi.
- Hmm.. Czy to na pewno bezpieczne? A co, jeśli będę miała z gruntu przerąbane?
Gin tylko się roześmiał.

- A co jeśli trafię na jakąś krzyczącą rodzącą kobietę? - Ona zaczęła nerwowo dopytywać. - I że zobaczę całą zakrwawioną salę? I że..
- O to się proszę nie martwić, takie smaczki zostawiamy na później. Nikomu nie chcemy psuć doskonałej niespodzianki!

sobota, 8 września 2012

Apetyczne paluszki w liczbie...

- I tu jest nasz mały miś - rozpoczął badanie Gin, uśmiechając się na widok ruchliwej istotki.
- Bardziej "nasz" niż "nasz" - pomyślała Ona,  ale parcie doktora na trend rozpoczęty przez Majkę Jeżowską w jej przeboju "Wszystkie dzieci nasze są" szybko Ginowi wybaczyła. W myślach nawet zanuciła refren utwór i pomyślała nawet, że to miłe: odpowiedzialność służby zdrowia za najmłodsze pokolenie jest cenna.

- A tu są stópki! I paluszki! - doktor kontynuował oprowadzanie ultrasonografem po Jej bebechach. - No dobra, wiadomo, że to jeszcze nie paluszki, a dopiero ich zawiązki, ale możemy je już policzyć.
Ona i On wytężyli wzrok i słuch.
- Pierwszy paluszek, drugi, trzeci... - liczył Gin, a Ona i On tkwili jak zaczarowani. -  Czwary, piąty, szósty, siód...
- Hola! hola! - zastopowała ten pęd do nieskończoności Ona. I pogroziła palcem. Jednym palcem. Nie jedynym.
- No żartowałem - przyznał się Gin ze śmiechem. - Ale widzę po minach, że żart mi się udał!
 

piątek, 7 września 2012

Drugi fakultet. Z usg

Podczas usg Ona rozkłada się wygodnie na kozetce, a On staje za plecami Gina i obserwuje każdy ruch sondy po Jej brzuchu, a Malucha - na ekranie.
- O, główka! - On mówi.
Gin robi swoje.
- O, ręka! - dodaje po chwili On. - Maluch macha! - relacjonuje.
Ona wygina głowę w stronę monitora.
- Czyżby stopa? - On dopytuje wpatrzony w obraz. - A to żebra! - wykrzykuje podekscytowany.
- Przepraszam - odwraca się w Jego stronę Gin. - Czy jest pan światowej sławy certyfikowanym ultrasonografistą?
- Nie - śmieje się On i śmieje się Ona.
- To jest pan pierwszym mężczyzną, który potrafi cokolwiek na tym ekranie rozpoznać. Gratuluję!

czwartek, 6 września 2012

Ciążowe kilogramy

Ostatnia wizyta u lekarza nie mogła obyć się bez wskoczenia na samolocik.
- I co tam słychać w wielkim świecie? - zapytał Gin, zasiadając do badania. - Zakładam wziernik - zdążył dodać, oczekując Jej odpowiedzi.
- Słychać, jak słychać. Proszę mi lepiej powiedzieć, jakie są widoki na przyszłość - odpowiedziała Ona z wysokości.
- Czuję, że dobre, bardzo dobre - zaśmiał się. - A ile pani przybrała?
Ona zamyśliła się. Milczała dłuższą chwilę wpatrzona w sufit.
- 65? - dopytał, sięgając po Jej kartę ciąży.
Ona bezmyślnie pokiwała głową, odpływając gdzieś myślami.
- Serio? 9 kg pani przybrała?
- 9? - Ona się nieco rozbudziła. - Jakie 9?! Kurczę, nic waga nie ruszyła! 5 miesiąc leci, a tu nic!
- No, wiedziałem, że coś mi nie gra. W ogóle po pani nie widać. Po mnie od razu by było. Szczególnie, gdybym schudł. Ale mi te 9 kilo zeszłoby z powiek i uszu - odparł z uśmiechem.

środa, 5 września 2012

Będzie... dziewczynka!

Ona i On czekali na połówkowe usg z niepokojem. Z jednej strony zastanawiając się, czy wszystko będzie dobrze, z drugiej myśląc o tym, czy poznają płeć malucha, ale też niepewnie patrząc na niemalejąca kolejkę ciężarnych. Tego dnia Gin cieszył się niemałym powodzeniem.

Więc mieli przestać zastanawiać się, czy chłopiec będzie miał tak świetnie wyczulone kubki smakowe jak On i czy jak mały On nie będzie.. od małego jadł? Mieli przestać rozważać, czy w dziewczęcej szafie uda się uniknąć róż, a z dziewczynki zrobić pierwszego mecha zdobywającego świat w towarowych pociągach? Teraz już miały zacząć się realne plan: z kim wyswatać, jaką wyprawkę przygotować, gdzie zapisać na studia?

- Wszyscy tak się nakręcają, że ma być dziewczynka. A co jeśli będzie chłopiec? Nie będą go kochać? - szczerze zmartwił się On.
- My pokochamy i wychowamy jak swoje - uspokajała Go Ona.

Gin podczas usg najpierw obejrzał główkę, serce, sprawdził jego bicie, a dopiero później przeszedł do rzeczy - taka subtelna gra wstępna?

- Więc tu chowa nam się płeć - wskazał na to ciemne, to jaśniejsze plamy. Ona i On wytężyli wzrok.
Wypatrywali czegoś niewielkiego, ale minimalnie majtającego się w przestrzeni. Nic takiego nie ujrzały Ich oczy.

- Tu jedna warga sromowa, a tu druga - wskazał Gin. Ona i On wiedzieli już, co się kroi. - A tu pipulcia.
On i Ona zamarli. Ona roześmiała się w duchu - z wiadomości, ale i samego słowa będącego wyrocznią tego, co czeka dziecko.

- Na 99% dziewczynka - odparł pewnym głosem lekarz.
- Czyli 1 % szans, że jeszcze nam coś zmajstruje? - dopytała Ona.

Wymarzony, upragniony na 100% Maluch to dziewczynka. Były uściski, radość, parę łez. Ona i On mieli powody do świętowania. A to dopiero początek..

wtorek, 4 września 2012

Pierwsze ruchy?

Nadszedł 19. tydzień, a Ona czuje Malucha bardziej metaforycznie niż dosłownie. A już by chciała nieco tego wewnętrznego smyrania, gilgania, kopniaka małego nawet chciałaby zarobić. Kładzie się więc spokojnie, by miednicą na prawo i lewo za dużo nie majtać i czeka.

A tam nic. Puk puk! Jesteś tam?

Zaczyna myśleć, że Maluch pojawił się tylko na chwilę, by zamieszać w ciążowym teście i tyle go widzieli. Cóż, wywrócił Jego i Jej świat do góry nogami, ale na tym się skończyło. Klasyczne hasta la vista, baby!


Żadnych wywrotek w jelitach, które można byłoby wziąć za pierwsze nieśmiałe kiwnięcie do matki rodzicielki, żadnych gazów, które mogłyby udawać pierwszego kopniaka, żadnego poruszenia ani przed ani też po jedzeniu, o których Ona mogłaby pomyśleć: o, niezły fikołek, już za czte-ry la-ta , już za czte-ry la-ta Pol-ska bę-dzie mis-trzem świa-ta!

Ona wie, że niedługo te wszystkie ruchy zmienią się w upiorne bóle, które zakończą się wewnętrznymi siniakami. Ale na razie nie chce dyscyplinować Malucha. Marzy, by się rozruszał nieco bardziej niż Ona na szkolnej dyskotece podpierając ścianę.  

Pozostała Jej na razie tylko fantazja. Z rana Ona wyobraża sobie Malucha wielkości (tu portale internetowe i książki toczą zajadłą walkę) mniejszego ziemniaka tudzież sporej cebuli, który przeciąga się leniwie w łóżku między Jego i Jej ramionami. Chwilę później zazdrośnie zerka, gdy Ona wlewa resztkę mleka do kawy. A potem już tylko leżą sobie na nagrzanej słońcem kanapie, patrząc jak On zdobywa kolejną galaktykę. I tak delektują się dniem.

Chwilę później Ono drze się w niebogłosy, bo naraz: jest głodne, zmęczone i ma brudną pieluchę. Ona budzi zlana zimnym potem. Zerka na brzuch: Maluch spokojnie tam tkwi. Nagle czuje w środku małe poruszenie. Maluch nie tylko się rusza. Ono też mówi wyraźnie: I'll be back!


poniedziałek, 3 września 2012

Mam termin... na urlop!

Choć uczniowie już kończą wakacje, Ona i On mają wrażenie, że cieszy się nimi cała reszta świata. Ona w odczuciu ogromnej empatii pyta o urlopowe plany Gina:

- A pan doktor nie zasłużył na chwilę wytchnienia w ciepłych krajach?
- A pewnie, że zasłużyłem!
- To kiedy urlop?
- A proszę mi przypomnieć, na kiedy ma pani termin porodu... - doktor zagaduje
- Początek lutego... - odpowiada Ona niepewnie.
- O, ja właśnie na początek lutego planuję dłuuuugie wakacje.

Ona powaliła go wzrokiem, bo bazyliszkowego czaru na zabicie delikwenta było Jej nieco szkoda.