Gin odwiedził Ją na drugi dzień po porodzie. Wzruszył tym gestem niesamowicie - nie dość, że Ona trafiła szczęśliwie na niego podczas porodu, że to on pokazał Jej Malca w pierwszych sekundach życia, to jeszcze poza swoimi obowiązkami na dyżurze znalazł chwilę, by Ją na parę chwil odwiedzić, omówić na spokojnie przebieg porodu, pocieszyć i zapytać o samopoczucie. Tego się Ona w najśmielszych snach nie spodziewała. No niby nic, a jednak..
Przyjęła go jednak z dystansem - na długość łóżka niczym prawdziwa matka cesarza - rozwalona leniwie w łożu boleści. Gdyby tylko dała radę wstać, w pół by się zgięła - jednakowo: z bólu i wdzięczności.
- Pokaże mi pani ranę - powiedział na odchodne Gin. Ona odsłoniła brzuch. On ponaciskał, popatrzył uważnie na szycie, które wyszło spod jego igły, spojrzał z politowaniem, pokiwał głową i odparł:
- Oj, oj.. Kto panią tak zszył? phi! - i uśmiechnął się.
Haha:) Jak zawsze z poczuciem humoru, a do tego i z troską. Naprawdę fajny lekarz. Ustawiam się do niego w kolejkę!
OdpowiedzUsuńFanklub już szyje pompony;)
UsuńFajnie, że tak się troszczył! :) Aż miło pomyśleć, że są jednak fajni ludzie w tych szpitalach :)
OdpowiedzUsuńTylko cieszyć się, że na takich można trafić:) Niech świecą przykładem:)
Usuń