poniedziałek, 29 października 2012

Kto chodzi do szkoły rodzenia

Ona i On rozpoczęli zajęcia w szkole rodzenia. Ona obiecała sobie, że przebrnie, a Jemu - że jeśli będzie źle, ganiać tam będzie sama (pieprzenie, że trzeba we dwoje - ostatecznie kto rodzi?). No ale skoro na razie we dwoje Ona i On chodzą, ze zdwojoną siłą przyglądają się reszcie par.

Jest w grupie Para nr 1: młoda (i do tego śliczna! szlag by ją!) siksa 3 tygodnie dalej niż Ona z brzuszkiem niewielkim i normalnie prawie talią osy. Zbyt wiele w powyższym zdaniu Ona jej rażących wad wymieniła. No po prostu nie da się Jej polubić;) Do tego towarzyszy Jej zaspany młodzieniaszek z krokiem po kolana. Artysta hip-hopowiec, którego na pewne Natalka Lesz przytulić by chciała zapobiegawczo.

Jest Para nr 2: wyglądają jak licealiści z dobrych domów, których to rodzice zmusili do małżeństwa. Ona ma twarz zmęczonego psiaka (Jego spostrzeżenie), ale za to figurkę niezłej suczki (Ona dodaje). Najlepiej z grupy ćwiczy, ale pewnie dlatego, że od początku ciąży rozpłaszczyła się w domu leniwie i nic więcej nie robi tylko nogami macha i mięśnie Kegla ćwiczy.
On jest typem mężczyzny, którego Ona szczerze nienawidzi - obły, ciastowaty, nijaki i smętny. Młody sflaczały obleszek. Służy prowadzącej zajęcia Położnej do przynoszenia lalek-manekinów, zamykania sali do ćwiczeń oraz włączania tv. Świetnie się w tym sprawdza.

Jest Para nr 3: konsultantka, która już na pierwszych zajęciach opchnęła prowadzącej zajęcia Położnej torebkę. Jej towarzyszem jest wychudzony i wysuszony (jak zauważył On) ryży blondyn z kolczykiem w brodzie. Jeszcze nie dali się Jemu i Jej we znaki;)

Jest i ona - ciężarna po przejściach, matka sporego już dziecka, która przyszła dowiedzieć się, jak rodzić (ciekawe: czyżby od 2 lat coś się w kobiecej naturze zmieniło?). W związku z doświadczeniem jest ekspertką pokroju prowadzącej zajęcia Położnej. Nie mogło być inaczej!
Pierwsza opowiada o przystawianiu do cyca.
- O tak, mój Kubuś, to 24 godziny na dobę ssał! - wspomina doświadczona.
- Karmienia musi nauczyć się i matka, i dziecko - zaznacza Położna.
- O tak! To trudna szkoła, mi zajęło to parę tygodni - dzieli się spostrzeżeniami tamta.
- Nie należy dopajać dziecka glukozą - uczy Położna.
- Ale u mnie było inaczej...
I tak przez godzinę.

2 komentarze:

  1. no to wesoło macie... u nas wszyscy byli jacyś tacy zwyczajni ;) chociaż owszem - mieliśmy parę, która miała już dwójkę dorosłych dzieci, a teraz, koło 40, oczekiwali trzeciego i przyszli na szkołę rodzenia dowiedzieć się co się zmieniło ;)

    OdpowiedzUsuń

On, Ona i Ono dziękują za Twój komentarz