Ona odbiera od Gina badania. Jest i morfologia, jest badanie moczu, jest i wirus HIV. Znaczy się nie ma, ale wyniki są.
- Co, stresik jest? - Gin wyciąga ze skoroszytu Jej wyniki.
- No jakoś.. jest - Ona przyznaje bez zawahania, choć wie, że przecież z powietrza się takie rzeczy nie biorą.
- Się psociło, się ma!
ha,ha,ha.... ja totalnie na luzie i bez stresu... ;) bo się nie psociło :P
OdpowiedzUsuńI u mnie psot nie było, raczej myśli: czy jest jakiekolwiek ryzyko, by dziad dopadł choćby podczas badań, oddawania krwi itp? Świadomość, świadomością, ale jakiś tam cykor był.
Usuńdowcipniś ;)
OdpowiedzUsuńMiałam to samo, gdy odbierałam wynik,. Niby wiesz, niby znasz, niby ..., ale jednak niepewność jest. Brat, który musiał również te badanie wykonać, miał podobne odczucia ;-).
OdpowiedzUsuńWłaśnie o to chodzi!
UsuńJa też się stresowałam, bo przecież nie tylko z seksu bez zabezpieczeń takie rzeczy się biorą. Wystarczyłyby nieodpowiednio wysterylizowane narzedzia u dentysty! Na szczęście po odebraniu wyników odetchnęłam z ulgą ;)
OdpowiedzUsuńO to to to!
UsuńNuciłaś sobie pod noskiem: http://www.youtube.com/watch?v=UpFPo8wTAp4 ? ;)
OdpowiedzUsuńha! taaaak! w drodze do przychodni! serio!!;)
Usuń