niedziela, 3 lutego 2013

Skóra do skóry

W Jego i Jej mieście porodówki do wyboru są trzy. W szpitalu X, do którego Jego i Jej nie ciągnie (i to nie ze względu na to, że Jego Siostra tak bardzo namawia Ją na poród właśnie tam), w szpitalu Y, na który Ona i On się zdecydowali i który odwiedzili oraz w szpitalu Z, który co prawda kusi porodami na linie i innymi akrobacjami, ale nie przekonuje słabą opieką dla noworodków.

Porodówking Ona i On zaczęli i skończyli na szpitalu Y - do innych nie chcieli się ani przekonywać ani bardziej zniechęcać. Ale przyszło Jej odwiedzić szpital X. Wybrała się tam na KTG. Przemierzała korytarze molocha w poszukiwaniu położniczej izby przyjęć. W drzwiach przywitał Ją uśmiechem mężczyzna w kitlu. Na plecach miał sporej wielkości naszywki moro. Ona nie wiedziała, czy to znak rozpoznawczy bojowego nastroju, sposób na oryginalne odróżnienie fartucha ze sterty białych kitli czy może próba zatuszowania śladu po wbiciu w plecy noża przez jedną z położnic, której gość pokazał swoją wersję rodzenia po ludzku.

On odsłonił przed Nią przykrótką niebieską zasłonkę w białe gwiazdki - gustowną niezwykle. Za nią skrywało się serce szpitalnej izby przyjęć: stary fotel, dwie kozetki z przykrótkimi prześcieradłami, zdezelowany taboret i umywalka w Jej ulubionym kolorze: przypalonego świńskiego różu. Położnik jakby tego nie zauważał. Podprowadził Ją na łóżko i pomógł ułożyć się do badania. Wytłumaczył wszystko, ostrzegł przez zbyt chłodnym żelem, który wylądował na Jej brzuchu i dwa razy sprawdzał, czy aby na pewno jest Jej wygodnie. Potem jeszcze skomplementował Jej kalosze (to dopiero szaleństwo!) i zagadywał, zdrabniając z uporem Jej imię. Wykorzystał też uniwersalny komplement:
- Syn będzie tak przystojny, jak ładna jest mama.
Ona już, już prawie była gotowa dać się nabrać;)

I myślała, że się przewidziała, czy że ma problem ze zmysłami - co chwilę czuła, że położnik dotyka Jej dłoni. Delikatnie naruszał Jej prywatną strefę. Ona, która jest na tym punkcie wyczulona, zaskoczona była, jak subtelnie można to zrobić, nie wzbudzając złości dotykanej osoby, a nawet uzyskując zamierzony efekt, czyli uspokajając Ją. Bo w gruncie rzeczy Ona poczuła, że ten gość szczerze się o Nią troszczy i szczerze cieszy z dobrego zapisu pracy serca Jej Maleństwa.

Ona na czas badania dostała do ręki sygnalizator, którym oznaczać miała momenty, w których Maluch się poruszył. Nie wiedziała, czy tak skupiała się na wsłuchiwaniu w serce Dziecka, czy tak bardzo Jej uwagę odwracało ciągłe głaskanie po dłoni, że właściwie nie zwracała uwagi na kopniaki.
Ona nie ma wątpliwości: położnik został wysłany przez ordynatora, by reklamować porodówkę. Bez wątpienia każda kobieta może być pewna, że w szpitalu X kontakt skóra do skóry zostanie zachowany.

8 komentarzy:

  1. Ciało do ciała usta do ust
    I nigdy więcej nie smuć się już
    Uśmiech za uśmiech i widzisz że
    Zawsze to działa nie zmieniaj się...

    na, na, na...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dotykaj delikatnie, bezszelestnie ciepłem palców
      Dotykaj aksamitnie, rzęs pokłonem, nie przestawaj;)

      Usuń
  2. hmmmmmmmmmm...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kontakt skóra do skóry to podstawa. To co, zmieniasz szpital? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ...to pewnie przedporodowe przewrażliwienie:-) nie badzmy tacy przewrażliwieni i dajmy ludziom pracować i pomagać innym
    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ dajemy! Więcej: poddajemy się temu:)

      Usuń

On, Ona i Ono dziękują za Twój komentarz