czwartek, 31 stycznia 2013

Wizyta na porodówce

Ona i On postanowili odwiedzić szpital, w którym Ono ma przyjść na świat. Ona miała stracha, On też nieco się tremował. Długo odkładali oswajanie się z wrogiem - kogo normalnego ciągnie do wędrowania po szpitalach? Przygotowali się psychicznie na krzyki matek, wrzask noworodków, lejącą się po ścianach krew i wreszcie postanowili.. pojechać.

Uśmiechnięta Położna Y przejęła Jego i Ją na samym wejściu. Od razu zaprowadziła na porodówkę. Nie kazała się ani rozbierać, ani rozkraczać, a jedynie rozejrzeć i usiąść. Rozmawiali o wszystkim, co Jego i Ją nurtowało: prozaicznych lewatywach, mniej czy bardziej wygodnych pozycjach, oddziałowej modzie, rodzeniu na brzuch, pięciodaniowych posiłkach podawanych podczas porodu, na które Ona ostrzyła sobie zęby;) oraz lekarsko-rodzicielskim orszaku z potomkiem na czele, który po nieco ponad 2 godzinach przechodzi majestatycznie z porodówki do kameralnych pokoików dla mam z dziećmi.
- Ale tam tylko Was odwiedzę - zapowiedziała. - Uwielbiam adrenalinę, która jest przy porodzie, więc niechętnie stąd się ruszam.
Omówili również kwestię planu porodu, choć Ona świadoma jest tego, że nici z pisanego słowa może nie wyjść mimo najszczerszych chęci obu stron.
- Teraz jest fizjologia, a za 3 sekundy patologia - potwierdziła Jej realistyczne nastawienie Położna Y.

Ona i On obejrzeli miejsce, w którym odpocząć mogą ojcowie (lodówki na zmrożoną wódeczkę toastową brak! skandal!), gdzie matki czekają na większe rozwarcie, gdzie dzieci po carskim cięciu wyciągane są na świat, gdzie panie po operacji odpoczywają i gdzie pierwszy raz kąpany i mierzony będzie Maluch. Było kameralnie, czysto i bardzo miło. Gdy jeszcze Ona usłyszała, że w pomieszczeniach obok właśnie odbywają się porody, uwierzyć nie mogła. Czyżby miała być jedyną wyjącą do księżyca, a może obecność ukochanego i profesjonalnego personelu, oddychanie przeponą, skoki na piłce i wodna immersja naprawdę działają cuda? 

Ona odetchnęła z ulgą, On jeszcze chętniej zapalił się do obecności przy Niej. Wróg oswojony? Czas zewrzeć szeregi i rozwierać.. ten tego no..;)

14 komentarzy:

  1. no to naprawde dogledbnie poznaliscie porodowke :) ba, jestes z nia bardziej zaznajomiona niz ja ha ha ha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tylko ten najważniejszy punkt jeszcze przede mną;)

      Usuń
  2. Acha, czyli kolejna atrakcja turystyczna "Must See" w Bydgoszczy zostaje wpisana na moją listę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, tak, polecamy;) świetne miejsce do obfotografowania; pewnie wyślemy pozdrowienia!

      Usuń
    2. Kiedyś to był żart, a dziś - całkiem realny plan na październik ;)

      Usuń
  3. Nie ma mrożonej wódki dla ojca? Skandal. Niby już jest rodzić po ludzku. A towarzyszyć porodowi po ludzku, to już nie. Nie ma sprawiedliwości ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też będę musiała się kiedyś wybrać na takie zwiedzanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecamy, odchodzi stres związany z prostymi rzeczami: dokąd iść, gdzie się zgłosić, gdzie szukać łazienki i gdzie można nadziać się na położnika;)

      Usuń
    2. mnie tam po zwiedzaniu poziom stresu wzrosl, bo wcale, a wcale mi sie nie spodobalo ;)

      Usuń
  5. Najważniejsze jest dobre nastawienie, bo wg. planu nigdy nic nie idzie:)
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nastawienie trochę miesza się z niepewnością, ale dobrze być musi:)

      Usuń
  6. będzie dobrze! również chciałam, by mąż był ze mną. Niestety jestem po dwóch CC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My mamy nadzieję, że nawet w przypadku CC będzie szansa być blisko:)

      Usuń

On, Ona i Ono dziękują za Twój komentarz