poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Zaiwaniaj na chwałę Ojczyzny!

W sezonie ogórkowym media huczą o zwolnieniach w ciąży. Ona się gotuje. Akurat zaczęła swoje L4.

Tak, chorobowe zastępuje Jej upragniony przez ostatnie trzy lata urlop (nie, uprzedza zapytania - nie na własne żądanie i pęd za kasą czy karierą odkładany - Ukochane Państwo pozwoliło, by bez prawa do urlopu, na umowie zleceniu pracowała długi czas, a jak już doczekała się umowy o pracę, ciągle było coś ważniejszego niż urlop pracownika - nóż na gardle szefa latem był tak blisko, że tylko niektórym i to z wielką łaską pozwalał na wypoczynek).

Tak, Gin zgodził się na zwolnienie bez zająknięcia.

Tak, Endo nadal twierdzi, że Ona już dawno powinna była pójść na zwolnienie i to nie na dwa tygodnie a do czasu rozwiązania, gdyż ryzyko utraty Malucha jest zbyt duże.

Tak, szef nie przyjął tego dobrze (wspomniał o wymienionym wyżej nożu czyhającym na jego gardło i o tym, jak nieodpowiedzialne jest odpoczywanie zamiast pracy; nie, nie zająknął się, pytając, czy wszystko z Nią w porządku).

Tak, gros byłych ciężarnych puka się pewnie w czoło i grozi Jej (jak autorka tego tekstu - nota bene, dziennikarka podobnie jak i Ona nie lokalnego kwartalnika - wydawałoby się więc, że obie co nieco o codziennym stresie w czasie tak bezpiecznej jak wymieniona przez autorkę praca przy komputerze wiedzą), że sama pracuje na swój i innych kobiet los.

Tak, Ona nie czuje się winna, że myśli teraz o Maluchu, gdyż to Ono jest dla niej w tej chwili ważniejsze niż to, czy zbliża się dealine, czy mail dotarł oraz czy zadanie zostało wykonane. W tej krótkiej chwili podczas zasłużonego zwolnienia Ona naprawdę stara się nie myśleć o niczym innym.

Bo nie da sobie wmówić, że to przez Nią rośnie nagle zadłużenie Ukochanego Państwa, skoro miliony znikają dużo częściej i winne są osoby znacznie mniej będące w ciąży, a znacznie wyżej na stanowisku.
Albo że przez to przez osoby takie jak Ona powiększają się dziury w drogach albo grono nielojalnych pracowników. Marzy bowiem o tym, by także szefowie nauczyli się szacunku i lojalności. I żeby wreszcie zakleili dziurę powstałą na Jej ulicy dwa lata temu - a nie tuż po spłodzeniu nowego obywatela.
I nie uwierzy, że to przez Jej zwolnienie porodówki nie są remontowane, a i zwykłe przychodnie wyglądają jak obskurne lokale sprzed lat.
Bo wyobraża sobie świat, w którym to mężczyźni rodzą, w związku z czym dofinansowuje się zarówno antykoncepcję jak i in vitro, na zwolnienie idzie się godzinę po poczęciu, a becikowe zamienia w regularną pensję.

Bo myśli czasem o tym, że czasem tylko mały krok dzieli Ją od tego, by już nie biły w Niej dwa serca. A myśleć o tym tak naprawdę nie chce.

Ale Ona jeszcze raz to wszystko przemyśli i być może jednak ku chwale Ojczyzny będzie zaiwaniać w robocie do momentu, aż Jej wody odejdą, odpowie potem na parę ważnych maili w drodze na porodówkę, podczas lewatywy porozmawia jeszcze w paru ważnych kwestiach przez telefon, podczas nacinania krocza współczuć będzie bardziej szefowi, do którego gardła nóż pewnie znów znacząco się zbliży. Maluchowi na buziaka w czółko - jeśli zdąży - a na dojście do siebie wykorzysta weekend i wróci do codziennej orki.

1 komentarz:

  1. Tak. Ona powinna zostać na zwolnieniu tak długo, jak to konieczne. Bo: nóż gardła nie przetnie, maile i tak dotrą, dziura w ulicy i budżecie nie zniknie. Więc niech Ona nie myśli, że tyle od niej zależy. Zależy od niej dużo więcej: jedno małe/wielkie życie. I niech o tym Ona intensywnie myśli :)

    OdpowiedzUsuń

On, Ona i Ono dziękują za Twój komentarz