Ona wreszcie przestała być wyrodną matką! 32. tydzień rozpoczęła kawą (dooobra, pewnych wad zła matka tak szybko nie wypleni), wyprawą na badania i radością z pierwszego padającego (ba! zasypującego miasto!) śniegu.
Potem spontanicznie Ona weszła do sklepu. Nie, żeby wcześniej się nie wybierała. Zaglądała nawet nieraz do dziecięcych działów, dotykała, wydawała jakieś ochy i achy, ale - nie wiedzieć czemu (dooobra: w pierwszyc tygodniach, by nie zapeszyć, ale później?!) nie kupowała.
A tymczasem wyprawkę
przygotowali już Jej Rodzice, Kuzynka nawet coś sama uszyła (Ona pokaże - cudeńka!), Ciocie
prześcigają się w tym, która wynajdzie coś słodszego, nawet On - ojciec
przyszły - o parę miesięcy Ją uprzedził, ulegając urokowi czapeczek i bodziaków;)
Dziś, gdy Ona zobaczyła pasiaste galoty, nie mogła sobie darować. I synowi też nie mogła.
- Kopie jak wariat, ale mikołajkowy prezent mu się należy - pomyślała i pomknęła do kasy.
Zgarnęła jeszcze jedną parę, gdyby się okazało, że Maluch po matce będzie miał fazę na poziome pasy (a bo poszerzają, a przecież zawsze leżeć nie można, w wyszczuplający pion je zamieniając!).
Chyba żadne zakupy aż tak bardzo Jej nie cieszyły. Warto było czekać. ale Ona już czuje: lawina ruszyła i następne ciuchy szybko się posypią;)
piekne są galotki! moja Córa też odziedziczy po matce miłość do pasków hahah
OdpowiedzUsuńJa, jak widać - z przyzwyczajenia nawet fotkę w pionie układam - szajba, Pani, szaaaajba;)
Usuńto można chyba leczyć, np. ciuchami w grochy :)
OdpowiedzUsuńhaha! przetestuję;)
Usuńto prawda znana od wieków ;) "grochy na pasy" - do kupienia w każdym przyzwoitym sklepie :)
Usuń