czwartek, 7 marca 2013

Pożegnanie z mlecznym stygmatem

Dużymi literami w książeczce zdrowia dziecka i w wypisie wykaligrafowane zostało: "Trudności z karmieniem". Dla Niej to był taki mleczny stygmat. Ona mimo problemów w szpitalu postanowiła się nie poddawać i karmić piersią. Próbowała w domu, sadowiąc się wygodnie w fotelu, obstawiona poduszką, wodą, kalendarzem do notowania karmień i osłonkami na bolące już po paru dniach karmienia brodawki. Ono przystawiało się grzecznie, ale przy sutku dostawało małpiego rozumu: rzucało się, zasysało, całowało, wypluwało, znów zasysało i ciamkało niczym nastolatek na pierwszej randce, a gdy już złapało dobrze, usypiało po krótkiej chwili. Na nic zdało się głaskanie po skroni, dotykanie bródki, masowanie stópek czy dłoni. Cycki Młodego zwyczajnie nudziły.

Ona za radą położnej środowiskowej odciągała pokarm przed karmieniem, przystawiała Malca do mniej przepełnionej piersi - na parę chwil, a potem - na dłużej - do drugiej i na siłę dokarmiała odciągniętym pokarmem. Szło opornie.
 
- A może to na silikon tak reaguje? - pomyślała Ona, zerkając na minę syna nurkującego na kapturki osłaniające piersi. - To byłby w sumie dobry objaw - Ona z dumą patrzyła na syna, który już za młodu preferuje pierś naturalną.
Położna środowiskowa widziała to nieco inaczej. Doradziła szpital: bo Maluch nie je, za mało przybiera (oświadczyła po zważeniu go przyniesioną z mrozu wagą), żółtaczka nie znika, więc wizja zakażenia, żółtaczki, choroby nerek albo Bóg wie czego całkiem realna. Ona zadrżała. Pediatra nie potwierdził obaw położnej, ale dla spokoju.. wypisał skierowanie do szpitala ("bo nigdy nie wiadomo").

On zachował spokój. Na kolejny dzień Ona i On umówili się do doradcy laktacyjnego. Ona zrobiła to dodatkowo nie chcąc narażać się na to, że Maluch zmieni gust i zapała sentymentem do silikonu.

U doradcy Ona usadowiła się w fotelu, Maluch zapoznany z nową ciocią grzecznie przystawiony do piersi.. zassał zawodowo!
- Ależ on pięknie pije! - powiedziała zachwycona specjalista od laktacji. No, takiego Ono Jemu i Jej psikusa zrobiło - tyle płaczu w domu, nerwów było, czarnych wizji, szpitala w planach i walki z przystawianiem, a On - niewdzięczny, od razu się przystawił, zachłeptał i pił aktywnie całe pół godziny, matkę i ojca zawstydzając.

Po powrocie do domu było podobnie. Od tego czasu Ono je regularnie. Przekroczyło wagę z porodu, dojada odciągane mleko. I nie ma ani żółtaczki, ani zakażenia, ani choroby nerek. Sentymentu do silikonu też nie. 

18 komentarzy:

  1. No to wam piskuła zrobił

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co my się wstydu - za siebie - najedliśmy;)

      Usuń
  2. brawa za wytrwałość i determinację!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :))))))))Nie ma to jak mały najedzony ssak ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo: człowiek, gdy głodny, zły jest;)

      Usuń
  4. Zuch chłopak. Podbudowująca historia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo! Bardzo się cieszę ze szczęśliwego zakończenia. Daje mi ono światełko w tunelu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że się udało! A taką położną to do lamusa za stres jaki matce funduje! Pff do odstrzału :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ogromna ulga. Babka od odstrzału, serio;)

      Usuń
  7. Co to będzie jak podrośnie? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Można by rzec, że typowy syndrom dentysty - umawia się człowiek umierając od bólu zęba, a ten skurczybyk w dniu wizyty wycina numer i... przestaje dolegać;) Z tą różnicą, że Twój wybredny dotychczas miłośnik damskiego biustu na szczęście jest bardziej konsekwentny niż wspomniane wredne zębiszcze;) Powodzenia w karmieniu:)

    OdpowiedzUsuń

On, Ona i Ono dziękują za Twój komentarz