Ją dopadła ciążowa przypadłość, o której nie mniej wstydliwie można się wypowiadać, co o zgadze (na razie - odpukać - Ona doświadczyła jej tylko raz w życiu i to nie w czasie ciąży, a po najedzeniu się czosnkowymi chrupkami), wzdęciach (ekhm.. były, ale poszły), częstych sikach na prawo czy lewo (byle tylko zdążyć) czy innych popierdółkach (wszak wiadomo, że na początku było wielkie Prut.. to jest.. Wielkie Bum!).
No cóż. Przyszedł czas i na zatwardzenia.
Ona próbowała z wodą. Wlewała w siebie litry. Nie poszło. I tak minął wieczór i poranek - dzień pierwszy.
Ona dorzuciła śliwki. Duuużo śliwek. Zero poruszenia. I tak minął wieczór i poranek - dzień drugi.
Spróbowała spaceru i ćwiczeń. Ni hu hu.. I tak minął wieczór i poranek - dzień trzeci.
Herbatka z kopru? Też nie dała rady. I tak minął wieczór i poranek - dzień czwarty.
Ona usiadła i spojrzała, a że większość rzeczy, która była w brzuszku, była dobra. I nic nie zrobiła. No dobrze, zapobiegawczo wypiła maślankę i kawę. I tak minął wieczór i poranek - dzień piąty.
Kolejnego dnia rano zaparzyła łyżeczkę senesu. Wypiła. Dopiero potem wyczytała, że nie zrobiła zbyt rozsądnie. Pocieszyła się tym, że pewnie i tak nie pomoże, więc już na pewno nie zaszkodzi - czy jakoś tak.
Minęło jakieś 8 godzin. Ona poczuła się słabo. Niedobrze Jej było. Pomyślała, że może przeszarżowała z robotą. Położyła się więc, zdrzemnęła nawet. Potem nadszedł czas na spacer. Długi - jak to Ona i On mają w zwyczaju. Ponad godzinę po wyjściu Ona już czuła, że jelita przewracają się w niej nie mniej intensywnie niż dziecko. Nie miała tylko pewności, do kogo należy mówić i kogo głaskać: Malucha czy flaki? Kolejne pół godziny później w tempie ekspresowym, na które ledwie pozwalały ataki w brzuchu, znalazła się domu. I obiecała sobie - nigdy więcej! I tak minął wieczór i poranek - dzień szósty.
Siódmego dnia odpoczęła.. Maluszek i flaki także.
Heheheheh :D Rewelacyjny wpis choć temat śmierdzący :)I ta fajnie, że dopiero teraz ten niewątpliwy urok ciążowy Cię dopadł. Chyba nawet wypada powiedzieć: "Gratulacje!" ;P
OdpowiedzUsuńhaha, no, się doczekałam, przekichane;)
Usuńoj miałam tak, ale jakies lata temu, gdy po raz pierwszy przyjechalam do Marka do Gdańska. Jak wiadomo, kobiety korzystają z toalety tylko wtedy, gdy trzeba usiąść, by założyć skarpetki...a ja byłam u mojego przyszłego męża tydzień i dopiero niedawno przyznałam mu się, jakie to katusze przeżywałam, bo się lekko przyblokowałam haha;)
OdpowiedzUsuńdobre, ale może i dzięki temu jedna i druga strona UTWIERDZIŁA się w przekonaniu, że po prostu jesteście dla siebie stworzeni;)
UsuńPS. Jak się już kobietom zdarzy, to nawet bączek pachnie fiołkami!